Janginizacja pożywienia to termin zapożyczony z makrobiotyki, myśli filozoficznej zakorzenionej w Dalekim Wschodzie. U podstaw makrobiotyki leży zasada, że wszystko podlega dwóm siłom – jin i jang. Makrobiotyka, rozumiana jako filozofia odżywiania, dąży do tego, by siły te w pożywieniu były zrównoważone, gdyż każda skrajność jest niemile widziana (i szkodliwa). Tu dochodzimy do sedna sprawy – otóż janginizację pożywienia często wymienia się w kontekście przygotowywania zapraw na zimę. Jest to jednocześnie słuszne i nie.
Polecamy też:
Słuszne – ponieważ janginizacja, a więc „wyposażanie" żywności w siłę jang polega głównie na jej ocieplaniu, podgrzewaniu. Ciepło jest bowiem kojarzone z siłą jang i to właśnie ciepło potrzebne jest przecież do przygotowania zapraw. Zaprawy z kolei otwiera się najczęściej zimą (zimno to siła jin). Dlaczego niesłusznie kojarzy się janginizację wyłącznie z zaprawami? Bowiem podgrzewanie posiłków, duszenie ich we własnym sosie albo gotowanie na parze (a więc również w „sosie własnym") to nic innego jak nadawanie im siły jang jest codziennością w każdej kuchni.
Co to jest janginizacja w praktyce
Choć brzmi to skomplikowanie dla wielu osób janginizacja, po oderwaniu procesu od elementów filozoficznych, to po prostu sposób przygotowania żywności, który pozwala wyzwolić z niej nie tylko maksimum smaku, ale i pozostawić w przetwarzanych warzywach i owocach najwięcej witamin i minerałów. W dodatku przy minimalnym zaangażowaniu cukru, który nie jest dostarczany – jak w klasycznych dżemach, konfiturach czy powidłach – z zewnątrz. Janginizacja to bazowanie na cukrze występującym w sposób naturalny w owocach. Co ciekawe, do wyzwolenia słodkości w przetworach służy... sól. Dla wielu osób janginizacja to jednak po prostu zaprawy bez udziału cukru.
Warto przeczytać:
Jak się zabrać do janginizowania żywności?
Cukier, podobnie jak wysoka temperatura, konserwuje. W trakcie janiginzowania jednak nie jest on dodawany. Rolę „konserwantu" jak i wyzwalacza słodkiego smaku pełni więc sól. Na kilogram produktu należy dodać jej dosłownie szczyptę. Dobrze by nie była to zwykła, przetworzona sól biała (takiej kuchnia makrobiotyczna nie poleca), a sól gruboziarnista, w miarę możliwości himalajska lub morska.
Jeśli janginizuje się owoce z myślą o ich przechowywaniu na zimę należy je starannie dobrać. Im będą dojrzalsze (a więc posiadać większą zawartość fruktozy – naturalnego cukru z owoców) tym lepiej. Nie można jednak „przedobrzyć" - granica między dojrzałym owocem, a owocem powoli psującym się jest bardzo cienka. Użycie lekko już fermentujących lub nadpsutych produktów może efekt całej pracy.
Podpowiadamy:
Janginizacja krok po kroku
Przygotowane owoce wystarczy włożyć do garnka o grubym dnie (jest wtedy większe prawdopodobieństwo, że nie będą do niego przywierać), posolić i zacząć duszenie. Owoce dość szybko – także dzięki soli – puszczą naturalne soki. Po uzyskaniu oczekiwanej konsystencji przetwory przekłada się do wyparzonych słoików i zakręca. Część osób poleca jeszcze pasteryzację słoików, inni przechowują skutecznie produkty nawet przez kilka lat bez pasteryzacji.
Janginizować można nie tylko dżemy (te nigdy nie będą tak słodkie jak te dosładzane cukrem, będą miały jednak smak bliźniaczo podobny do tego, który miały owoce przed ich przetworzeniem) ale i inne produkty – warzywa, w tym liściaste czy zioła. Jeśli chcemy zakonserwować je i przechować wystarczy wybrać odpowiednie produkty, starannie je oczyścić, wsadzić do czystych słoików, lekko posolić, a słoiki zagotować poddając ich zawartość pasteryzacji.