W maju łodzianka i jej najbliżsi zainteresowali się zakupem trzypokojowego mieszkania o powierzchni 77,4 metrów kwadratowych na parterze pięciopiętrowego budynku na nowo powstałym osiedlu przy ul. Liściastej, w pobliżu skrzyżowania z al. Włókniarzy.
Zobacz też: Zakup mieszkania od dewelopera. Przewodnik młodego inwestora
Dokładnie 26 maja podpisali z deweloperem umowę przedwstępną na jego zakup. Wcześniej, w dwóch transzach, wpłacili na jego konto w sumie 122,5 tys. zł. Lokum miało kosztować 325 tys. zł. W umowie znalazł się zapis, że nie później niż do dnia 26 czerwca nastąpi notarialne podpisanie umowy ustanowienia odrębnej własności lokalu mieszkalnego i jego sprzedaży między deweloperem a łodzianką i jej wnuczką, które miały być współwłaścicielkami mieszkania.
– Dokładny termin i miejsce podpisania aktu notarialnego miał określić deweloper – opowiada Anna Chmielecka. – Czas mijał, a firma nie informowała w tej sprawie. Dopiero kiedy sami się odezwaliśmy, deweloper wyznaczył nam termin na 29 czerwca. W ostatniej chwili spotkanie zostało jednak przez niego odwołane. Później dowiedzieliśmy się, że 25 czerwca odbyło się posiedzenie w spółce, podczas którego jeden ze współwłaścicieli nie wyraził zgody na wybór na kolejną kadencję dotychczasowego prezesa zarządu. Nie została również wybrana nowa osoba do piastowania tej funkcji. W efekcie spółka pozostała bez zarządu, bo był jednoosobowy. A nikt oprócz prezesa zarządu nie może podpisywać dokumentów w jej imieniu.
I tak rozpoczęły się problemy, które trwają do dzisiaj.
– Na lipiec mieliśmy zaklepaną ekipę, która wykończyłaby nam lokum, ale zrezygnowaliśmy z tych prac, bo nadal nie jesteśmy jego właścicielami, a bez tego szkoda nam inwestować kolejnych pieniędzy – mówi łodzianka. – Patrząc na to, co się dzieje, mam w ogóle wątpliwości, czy kiedykolwiek będziemy właścicielami. Cały czas jesteśmy zwodzeni przez spółkę. Prosi się nas o cierpliwość i jednocześnie zapewnia, że zarząd zostanie wyłoniony lada dzień. Tak mija tydzień za tygodniem i nic się nie dzieje. Wystąpiliśmy już nawet z wnioskiem o zwrot wpłaconych pieniędzy, ale wtedy usłyszeliśmy, że bez podpisu prezesa zarządu, którego nie ma, nikt nie może nam ich wypłacić.
Zobacz też: Podatek katastralny w Polsce. Jego wdrożenie nie jest możliwe
Sytuację pogarsza dodatkowo fakt, że do końca sierpnia rodzina powinna wyprowadzić się ze swojego obecnego mieszkania, na które podpisano już umowę przedwstępną sprzedaży. Pieniądze z tej transakcji miały być przeznaczone na uzupełnienie brakującej sumy na zakup nowego „M".
Podczas naszej próby kontaktu obaj współwłaściciele firmy, która zbudowała osiedle przy ul. Liściastej, stwierdzili, że nie mogą udzielać żadnych informacji na temat firmy, bo do tego jest upoważniony wyłącznie zarząd, którego obecnie nie ma. Po czym jeden z nich od razu rozłączył się, a drugi dodał: – Nie doszło do podpisania aktu notarialnego w tym przypadku w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Robimy wszystko, by naprawić ten błąd, ale prezesa zarządu nie znajduje się w pięć minut. Rozmowy w tej sprawie ciągle trwają i mam nadzieję, że kwestię tę uda się rozstrzygnąć jeszcze w sierpniu.
Koniec hotelu Marriott w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?