Najgłośniejsze historie mieszkaniowe bydgoszczan. O okropnych warunkach mieszkaniowych tych ludzi słyszeli chyba wszyscy mieszkańcy miasta.
Małżeństwo z małym dzieckiem z Łęgnowa mieszkają w 3-pokojowym lokalu socjalnym. Grzyb widać było na wszystkich ścianach, podłogach, suficie. Była taka wilgoć, że ślimaki pełzały po ścianach. Robactwo lubiące wilgoć też było. Krótko po naszym artykule służby zainteresowały się problemem młodej rodziny. Tak szybko, jak fachowcy chcieli zainterweniować, tak szybko z tego pomysłu zrezygnowali.

O nich pisaliśmy: Ci lokatorzy na wszystkich ścianach mieszkania mają grzyb
Nielegalni lokatorzy byli eksmitowani przez komornika. Ten odjechał, a oni wrócili na stare śmieci po paru godzinach. Dosłownie: na stare śmieci. Mowa o dzikich lokatorach przebywających w mieszkaniach tymczasowych. Walka z nielegalnymi mieszkańcami przypomina walkę z wiatrakami. Komornik interweniuje, ADM też, podobnie policja. A lokatorzy po paru godzinach znowu tu są.

Ich historia: Wolą mieszkać z pluskwami i karaluchami niż się wynieść
Czasem problemem może być ścisk. W centrum Bydgoszczy rodzina składająca się z pięciu osób koczowała na 18 metrach. To mama i jej czworo dzieci. Najstarsze miało sześć lat. Zajmowane przez rodzinę lokum to był jeden pokój, przegrodzony tak, żeby wygospodarować minikuchnię. Łazienka jest
na zewnątrz. Biegają po niej szczury. Rodzina czeka na większe mieszkanie z zasobów gminy.

Szczegóły sprawy: Pięć osób żyje na osiemnastu metrach kwadratowych
Matka z synem żyją tylko z zasiłków. Stracili swoje mieszkanie za długi. Komornik je sprzedał na licytacji. Lokatorzy mieli się wyprowadzić. Jednak nie poszukali sobie innego lokum w wyznaczonym terminie. Potem też nie znaleźli odpowiednio taniego lokalu. Nowa właścicielka mieszkania wtargnęła z brygadą. Wymontowali okna i drzwi. W końcu rodzina doszła do porozumienia z nową właścicielką, która pomogła im poszukać innego lokalu.

Tak mieli: Lokatorzy mieszkają bez okien i drzwi
Właściciel budynku zaczął jego rozbiórkę. Nic w tym nie byłoby dziwnego, gdyby nie to, że lokatorzy nadal tam mieszkali, m.in. pani Grażyna z parteru. Na drugim mieszkali jej sąsiedzi. Tymczasem ekipy zaczęły wyburzać ściany działowe i demontować okna na pierwszym piętrze. Ludzie żyli bez okien, prądu i innych mediów. Dzisiaj po budynku nie ma śladu.
Przez to przeszli: Chcą zburzyć zamieszkany dom
