Spis treści
Patodeweloperka à la PRL. Te niedogodności uprzykrzały życie tysiącom Polaków
Życie w PRL-u wiązało się z wieloma problemami. Jednym z mocniej odczuwanych na co dzień były kwestie mieszkaniowe. Ogromnym problemem było już samo zdobycie mieszkania – w większości przypadków na przydział lokalu czekało się 20 lat lub dłużej, a oczekujący nie miał praktycznie żadnego wyboru, jeśli chodzi o lokalizację czy układ mieszkania. Nawet jednak ci szczęśliwcy, którzy doczekali się mieszkania zakładowego czy spółdzielczego w wielkiej płycie, mieli na co narzekać. Nowe bloki nieraz okazywały się bowiem pełne fuszerek i absurdalnych rozwiązań, a i całe osiedla było za co krytykować. Choć zatem to słowo jeszcze wówczas nie istniało, spokojnie można mówić o patodeweloperce à la PRL.
Sprawdź, jakie były największe absurdy mieszkaniowe lat PRL-u!
Wśród licznych przykładów w naszej galerii znalazły się m.in. kwestie dotyczące:
- metrażu mieszkań,
- stanu technicznego bloków z wielkiej płyty,
- niepraktycznych i niewygodnych rozwiązań podyktowanych oszczędnościami,
- sposobu planowania osiedli i często nieudanej realizacji tych planów,
- problemów z dostępnością budynków dla osób z trudnościami w poruszaniu się.
Przyczyną mieszkaniowych absurdów PRL-u był sam PRL
W przypadku współczesnej patodeweloperki przyczyna zjawiska na ogół jest jedna i ta sama – nastawienie wyłącznie na zysk połączone z niedoskonałym prawem. Firmy stawiają ciasne, ciemne, pozbawione zieleni osiedla, bo pozwalają na to przepisy, a komfort mieszkańców jest mniej istotny od maksymalizacji zysków. Czasem dokłada się do tego postawa pod tytułem „nagiąć zasady i liczyć, że mieszkańcy się nie zorientują”, co niestety często uchodzi deweloperowi na sucho.
Inaczej było w czasach PRL-u i gospodarki centralnie planowanej. W minionej epoce większość problemów mieszkaniowych wynikała wprost z polityki władz, które często wolały przeznaczać budżet kraju na rozwój przemysłu ciężkiego niż na budowę osiedli. Miało to oczywiście bezpośredni związek z zależnością gospodarczą od ZSRR. Choć w niektórych okresach PRL-u budowano więcej mieszkań niż dziś (lata 70. XX w.), brak pieniędzy oznaczał, że masowo stawiane bloki były niskiej jakości, a ich estetyka pozostawiała wiele do życzenia.
Budownictwo mieszkaniowe cierpiało też z powodu rozbieżności między wysiłkami planistów (nowe osiedla nieraz planowano dobrze) a niewydolnością ówczesnego systemu, która powodowała ciągłe opóźnienia, braki w dostawach i problemy biurokratyczne. Efekt nieraz był taki, że z najlepszych nawet planów realizowano tylko niewielką część, np. budowano wyłącznie bloki, bez zaplanowanych obok dróg, szkół i sklepów. Plany nieraz zmieniano też w ostatniej chwili, np. w obliczu problemów na placu budowy – w ten sposób np. bloki powstawały nie tam, gdzie miały, a tam, gdzie wygodniej było je wznosić. Skutki często można „podziwiać” do dziś, wybierając się na spacer po najbliższym blokowisku w minionej epoki.
Meble i akcesoria do Twojej łazienki
