- Za każdym razem kiedy wsiadamy do windy nasze życie, prawie dosłownie, zawisa na włosku. I chociaż ludzkość potrafi wznosić budowle wyższe niż 100 metrów od tysięcy lat, to jednak przez stulecia nasi przodkowie wybierali schody i mieszkali w budynkach składających się z kilku kondygnacji. Lina, jak to lina, potrafi pęknąć, posyłając windę na dno szybu, a jej pasażerów na tamten świat. Jednak w XIX wieku pewien genialny wynalazek sprawił, że windy stały się bezpieczne, a architekci i inżynierowie zaczęli wyścig do góry, który trwa do dzisiaj - zaznacza architekt.
Zobacz też: Złoty wiek amerykańskich wieżowców, czyli skąd wzięły się drapacze chmur (WIDEO, ZDJĘCIA)
Radosław Gajda / youtube.pl
Radosław Gajda przypomina, że historia budownictwa wysokościowego zaczyna się z wysokiego "C". - Gdyby wielką piramidę Cheopsa zbudować w Polsce, to byłaby ona w pierwszej dziesiątce najwyższych budynków świata. W późniejszych czasach, rekordy wysokości biły wieże kościołów, które przez setki lat górowały nad miastami. Mimo swoich rozmiarów, nie były one przeznaczone na stały pobyt ludzi, były raczej znakami w przestrzeni, obiektami bardziej symbolicznymi, niż praktycznymi. Problemem w funkcjonalnym zagospodarowaniu pomieszczeń znajdujących się na wysokości kilkudziesięciu metrów był dostęp do nich. Proste windy oczywiście istnieją od dawna, stosowano je tam, gdzie było to konieczne, np. w kopalniach, ale były niebezpieczne, niewygodne i wolne - napędzane siłą ludzkich rąk - dodaje architekt.
KLIKNIJ W ZDJĘCIE, ŻEBY ZOBACZYĆ WIĘCEJ
To też cię zainteresuje: Skąd wzięły się bloki mieszkalne? Weź udział w interesującej lekcji architektury (WIDEO, ZDJĘCIA)
Rewolucja
Dopiero rewolucja przemysłowa i jej nowoczesne silniki pozwoliły na przyspieszenie transportu, jednak wciąż do rozwiązania pozostawał problem bezpieczeństwa. W połowie XIX wieku ogłoszono ważny wynalazek - windę, która zatrzymywała się po zerwaniu liny nośnej. Linę przymocowano nie do kabiny, a do specjalnego układu ze sprężyną - gdy wszystko działało poprawnie, lina ściskała sprężynę i winda mogła jechać. Ale co w przypadku przerwania liny?
Sprężyna błyskawicznie wpychała linę w zębatki zamocowane na prowadnicach windy - dzięki takiemu prostemu pomysłowi pęknięcie liny powodowało spadek kabiny o najwyżej kilka centymetrów.
KLIKNIJ W ZDJĘCIA, ŻEBY ZOBACZYĆ WIĘCEJ
- I nagle okazało się, że najwyższe piętra budynków są bardzo atrakcyjne. Oczywiście od XIX wieku w windach zaszło mnóstwo zmian - inne są hamulce, pojawiły się nowe układy bezpieczeństwa, kabina wisi nie na jednej, a całym zestawie lin, dzięki czemu głównym problemem w konstrukcji win nie jest teraz bezpieczeństwo, ale przepustowość - podsumował architekt.
