- Pójdziemy do prokuratury, będziemy skarżyć gdzie się da. Nie można się zgodzić na to, by nagle podniesiono nam opłaty o prawie 300 procent. Jak żyć w takim mieście? - pytają Kazimierz Prus i Władysław Filipczak, nasi rozmówcy. Chodzi o spółdzielców spółdzielni "Na Skarpie", którzy korzystają z garaży przy ul. Bosmańskiej. Dziś płacą 73 złote opłaty rocznej za użytkowanie wieczyste gruntu pod garażami, ale w 2014 roku będą płacili aż 261 złotych rocznie. To gigantyczna podwyżka. Choć sprawę zgłosili do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, próbowali też wyjaśniać ją polubownie z wiceprezydentami miasta, nic nie wskórali. Prezydent, w wystosowanym imiennie do spółdzielców liście poinformował, że nie uwzględni ich wniosku. A ci prosili, by miasto zaliczyło nakłady pieniężne, poniesione przez spółdzielców na budowę garaży i przygotowanie działki, w poczet opłaty. Ta, dzięki temu zaliczeniu, byłaby mniejsza niż wstępnie proponował prezydent. W Urzędzie Miasta wyjaśniają jednak, że spółdzielcy w żaden sposób nie udokumentowali poniesionych nakładów.
- Sporo dokumentów dostarczyliśmy, ale tego, że tę działkę własnymi rękami tworzyliśmy przecież nie udokumentujemy. Budowaliśmy wszystko sami, metodami gospodarczymi. Skąd mamy na to wziąć rachunki? Mamy podpisy 200 właścicieli garaży, czy to nie jest ważny dokument dla prezydenta? - pytają Prus i Filipczak. Tłumaczą, że na osiedlu mieszkają ponad 30 lat. Grunt był podmokły, nawieziono tu sporo gruzu, śmieci. Ludzie sami, własnymi rękami, wzmacniali to gruzowisko, by można było później budować garaże. - A teraz dowiadujemy się, że to jest grunt orny i został wyceniony przez specjalistę na ponad 2 miliony złotych. No śmiechu warte - kręci głową Kazimierz Prus. - To my doprowadziliśmy ten bałagan do porządku, a wydaliśmy na to ówczesne miliony złotych. Dziś uważamy, że miasto, a także spółdzielnia, chcą nas oskubać ze wszystkich pieniędzy jakie nam, dziadkom, jeszcze zostały.
Spółdzielcy chcą jeszcze raz spotkać się z prezydentem i wyjaśnić mu wszystko ponownie. - Bo może jego pracownicy nie do końca uczciwie przedstawili mu naszą sytuację? - zastanawiają się.
Autor: Jakub Roszkowski
