Pan Robert - podobnie jak inni lokatorzy Spółdzielni Mieszkaniowej w Grudziądzu - dostał właśnie rozliczenie kosztów ogrzewania w ubiegłym sezonie i... się w nim trochę zagotowało. Spodziewał się bowiem, że administracja będzie musiała zwrócić mu część wpłaconych zaliczek, a nie on jej dopłacić.
Do swojego mieszkania Robert wprowadził się w marcu 2012 roku. I, jak mówi, kaloryfery były rozkręcone najwyżej przez miesiąc, bo potem było już ciepło i w pokojach nie trzeba było grzać. - Będę się domagał wyjaśnień. Niech pracownicy administracji dokładnie mi wszystko wyliczą - mówi lokator.
Magdalena Zygmunt, rzeczniczka prasowa Spółdzielni zapewnia: - Oczywiście, zrobimy to. Ale już teraz podejrzewa, w czym może tkwić problem. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie: przez ostatnich kilka lat to mieszkanie było puste... - więc musieliśmy pobierać bardzo niskie zaliczki za ciepło. Za niskie, stąd po rozliczeniu wyszła dopłata - tłumaczy Magdalena Zygmunt.
Dopłacić - z różnych powodów - musi ponad 2 tys. spółdzielców.
Po ile? Rozstrzał jest duży - od kilkudziesięciu złotych do ok. 1,6 tys. zł. Właśnie tyle musi oddać spółdzielni rekordzista, z osiedla Strzemięcin. W jego przypadku sprawa jest klarowna: - Ustalona przez nas zaliczka okazała się za niska w stosunku do zużycia ciepła - wyjaśnia Magdalena Zygmunt.
Na szczęście lokatorzy z wysokimi dopłatami mogą wnioskować o rozłożenie ich na raty. Ręce zaciera natomiast ponad 12 tys. spółdzielców. Oni bowiem zaliczkowo za ciepło zapłacili za dużo. - Mi wyszło ponad 200 złotych, czyli jeden czynsz mam w suchym - cieszy się Bogusława z ulicy Tczewskiej na osiedlu Tarpno.
Kilka czynszów "w suchym" ma lokator z osiedla Lotnisko. On Spółdzielni zapłacił około 3 tys. zł za dużo.
Jak to zrobił? Po prostu poprosił administrację o to, aby co miesiąc brała od niego wyższe zaliczki. Okazuje się, że takie wnioski do administracji składa coraz więcej lokatorów. Bo płacić trochę więcej co miesiąc, nie boli tak bardzo, jak konieczność dopłaty po rozliczeniu sezonu.
