- Wystąpiliśmy do zarządu, by opracował analizę, jakie byłyby koszty finansowe i możliwości prawne podziału spółdzielni na dwie: chojnicką i czerską - mówi „Pomorskiej" Elżbieta Kuczkowska-Stormann. - To inicjatywa oddolna spółdzielców. W 2011 roku pod takim wnioskiem zebrałam siedemset podpisów. Teraz do spółdzielni przekazaliśmy jednak trzydzieści nowo zebranych podpisów, wnosząc o umieszczenie w porządku obrad projektu uchwały.
Kuczkowska-Stormann zauważa jednak, że dzisiejsze działania są jedynie wstępne. Mówi, że gdyby miało dojść do faktycznego rozłamu, to stałoby się dopiero na przyszłorocznych walnych. - Teraz chcemy jedynie, by zarząd oszacował koszty ewentualnego podziału - mówi. - Apeluję jednak do członków spółdzielni w Chojnicach, by licznie wzięli udział w zebraniach, bo w innym przypadku nasz projekt uchwały zostanie odrzucony.
Jakub Chmurzyński, prezes spółdzielni mieszkaniowej w Chojnicach, uważa pomysł za bezsensowny. - Mamy wróżyć w fusów? - pyta. - Trudno oszacować, jakie byłyby koszty. Przecież to mogą powiedzieć nam jedynie biegli. Trzeba podzielić nie tylko działki, ale i lokale użytkowe.
Chmurzyński jest pewien, że trzeba się liczyć z wydatkiem co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych. - A trzeba pamiętać, że możliwe są procesy - mówi. - Takich przykładów w Polsce jest wiele. Ugrzęźniemy w sądach na lata, a koszty będą milionowe. Mimo iż w Czersku nie ma lokali użytkowych, to należą im się takie. Co zrobić? Blaszak przekazać Czerskowi, a resztę dla Chojnic?
To od spółdzielców, także tych z Czerska, zależy decyzja, czy zarząd dostanie upoważnienie do podjęcia pierwszych działań. Ostatnie walne będzie właśnie w Czersku, więc, koniec końców, to frekwencja w tym mieście przesądzi o uchwale.
- Nie będę tego komentował - mówi czerszczanin Henryk Mollin, przewodniczący rady nadzorczej. - Każdy ma prawo złożyć taki wniosek, jaki chce. Swoją opinią podzielę się z mieszkańcami na walnych.
A co myślą spółdzielcy? - Nie chodzę na walne, nie interesuję się tym, co się na nich dzieje - mówi Andrzej Frymark. - Dla mnie najważniejsze jest jedynie, byśmy po prostu mieli lepiej. Nie jestem zorientowany. Ale gdyby Czersk miał na nas żerować, to myślę, że powinien być odłączony.
Jan Ros mieszka w spółdzielni od półtora roku. - Gdyby Czerska nie było, to może pracownicy mieliby więcej czasu dla nas - zastanawia się jedynie.
