Nielegalne kwatery pracownicze w domach jednorodzinnych to uciążliwy problem, z którym można się spotkać coraz częściej – donosi „Rzeczpospolita". W poszukiwaniu zysku część właścicieli wynajmuje swoje domy dużym grupom robotników, którzy często okazują się niestety bardzo męczącymi sąsiadami. Z nielegalnymi hotelami można walczyć w sądzie, jednak nie będzie to walka łatwa.
Nielegalne kwatery pracownicze. Hałasy, libacje i bójki za płotem
Jak podaje „Rzeczpospolita", mieszkańcy domów jednorodzinnych na wcześniej spokojnych osiedlach coraz częściej skarżą się na uciążliwe sąsiedztwo robotników. To efekt działań osób, które w celach zarobkowych wynajmują swoje domy dużym grupom pracowniczym. W wielu takich miejscach szybko pojawiają się problemy: zaśmiecanie osiedla, nocne hałasy, głośne libacje, a nawet bójki.
– To bardzo trudne przypadki – mówi „Rzeczpospolitej" mec. Bogdan Dąbrowski z Urzędu Miasta w Poznaniu. – Ciężko jest cokolwiek udowodnić. Prawo nie zabrania właścicielom domów jednorodzinnych posiadania pięciu czy dziesięciu łazienek. Mogą też dzielić dom na tyle pokoi, ile chcą, i stawiać dowolną liczbę łóżek.
Zobacz: Mieszkania służbowe kuszą. Co piąty Polak chciałby otrzymać takie od pracodawcy
W Polsce można zmienić sposób użytkowania budynku jednorodzinnego na budynek zamieszkania zbiorowego (np. dla studentów czy robotników), jednak wymaga to dopełnienia formalności określonych przez prawo budowlane. Jeśli właściciel domu to zrobił, działa zgodnie z prawem i sąsiedzi raczej nic nie wskórają. Jeśli jednak zaniedbał tego obowiązku, możliwe jest wejście na drogę sądową – są przypadki, gdy sąsiedzi skarżący się na nielegalne kwatery pracownicze takie sprawy wygrywali.
Kwatery pracownicze w domu jednorodzinnym – czy można wezwać policję albo nadzór budowlany?
W przypadku zakłócania porządku, np. przez hałaśliwe zachowanie, do domu, w którym mieści się hotel robotniczy, można wezwać policję. Warto pamiętać, że mamy prawo to zrobić nie tylko w nocy – polskie prawo zabrania hałasowania również za dnia.
– Artykuł 51 Kodeksu wykroczeń mówi o tym, że „kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny" – informuje podkom. Lidia Kowalska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
W przypadku nielegalnych kwater pracowniczych interwencje policji rzadko jednak przynoszą skutek. Nawet jeśli funkcjonariusze pouczą mieszkańców takiego hotelu lub ukarzą ich grzywną, po odjeździe radiowozu uciążliwe zachowania zaczynają się zwykle na nowo.
Sprawdź: Co grozi za złamanie ciszy nocnej?
Sąsiadom nie pomoże też raczej nadzór budowlany. Ponieważ robotnicy na ogół wracają na kwatery dopiero wieczorem, po godzinach pracy urzędników, trudno jest przeprowadzić kontrolę. Dodatkowo nadzór ma obowiązek poinformować właściciela o planowanej wizycie z siedmiodniowym wyprzedzeniem. Właściciel ma więc czas się przygotować, a po kontroli problem powraca.
Jedynym skutecznym sposobem walki z nielegalnymi hotelami robotniczymi w domach jednorodzinnych wydaje się droga sądowa, która nie jest ani szybka, ani tania. Jak mówi „Rzeczpospolitej" mec. Dąbrowski, łatwiej jest o wygraną w miejscach, gdzie miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zabrania zmiany sposobu użytkowania domów jednorodzinnych. Nawet w takim przypadku sprawa będzie jednak ciągnąć się latami.
Przeczytaj: Dłużnicy są bezpieczni. Rząd osłonił ich tarczą antykryzysową
