Dziewczynki, choć mają na sobie kilka warstw ubrań, witają się ze mną: „zimno nam". A matka od razu wyciąga termometr - jest na nim szesnaście kresek. - W nocy jest jeszcze zimniej. Śpimy w kurtkach - skarży się Żaneta Nowakowska, która mieszka w budynku Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Nieruchomościami.
Kobieta twierdzi, że robi co w jej mocy, aby ogrzać swoje „M". W kuchni pali w westfalce, a w pokoju na pełnych obrotach chodzi grzejnik zasilany z butli gazowej. Ale to nie wystarczy, żeby w domu zrobiło się choć w miarę ciepło. Do 21 grudnia pani Nowakowska korzystała z pieca kaflowego. Pojawili się u niej jednak zdunowie i go rozebrali. Bo był w kiepskim stanie technicznym.
Zdaniem prezesa MPGN odpowiada za to lokatorka. - Zgodnie z przepisami pani Nowakowska powinna dokonywać bieżących napraw i konserwacji pieca - przekonuje Zenon Różycki.
Kobieta wpuszczając majstrów do środka miała nadzieję, że postawią jej nowego kaflaka. Tak się jednak nie stało. Urzędnicy zaproponowali co prawda piec żeliwny, ale lokatorka odmówiła. Powód? - To nie rozwiązałoby problemu, bo takim piecem nie ogrzeję mieszkania - wyjaśnia Nowakowska.
Dlaczego MPGN nie chce postawić pieca kaflowego? Bo lokatorka ma dług. Jak informują urzędnicy, obecnie wynosi on prawie 11 tys. zł. - Staram się spłacać ten dług. W miarę moich możliwości - twierdzi pani Żaneta.
Pracownicy MPGN-u jednak mają inne zdanie w tej sprawie. Dlatego nie zamierzają płacić za piec kaflowy - jego przestawienie może kosztować około 2,5 tys. zł.
- Nasza spółka nie ma możliwości kredytowania dłużników. Pani Nowakowska nie może oczekiwać, że prace remontowe w lokalu zostaną wykonane kosztem osób regularnie opłacających czynsz - argumentuje prezes Zenon Różycki.
A co z dziećmi? - Ich posiadanie jest wystarczającym powodem, aby w trosce o ich zdrowie spłacić swoje zobowiązanie, nawet przy wykorzystaniu instytucji do tego powołanych, jak Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie i zapewnić im ogrzewanie - odpowiada szef MPGN.
