- No, ładnie jest - przytakuje mi na Rynku jeden z mieszkańców Bytomia Odrz. - „Grzebią" na dachach to tu, to tam, generalnie coś się dzieje. Rodzina w każdym razie, jak do mnie przyjeżdża, to sobie chwali wygląd miasta - dodaje.- Naprawdę, nie przypuszczałem, że dożyję na moim stanowisku czasów, gdy większość dachów poszczególnych budynków w mieście będzie całkowicie wyremontowana - opowiada z kolei burmistrz Jacek Sauter. Z 56 wspólnot, w ciągu dziesięciu lat remont przeszły już 44, część zdążyła „dorobić się" również nowej elewacji. - Powołanie fundacji „Moje Miasto" było najgenialniejszym posunięciem, jakie mogliśmy zrobić wspólnie z mieszkańcami. Efekty widać zresztą gołym okiem - komentuje z zapałem.
Przypomnijmy: wspomniana fundacja została powołana 10 lat temu. Po sprywatyzowaniu właściwie wszystkich mieszkań komunalnych w mieście, władze nie zamierzały zostawiać ludzi samych, wobec wizji kosztownych remontów budynków. - Kiedyś, gdy coś było wspólne, to było tak naprawdę niczyje. Efekty tych spartaczonych 60 lat widział zresztą każdy - komentuje włodarz. Dlatego, aby pomóc ludziom uporać się z problemem zrealizowano pewien pomysł...
- Dziś już nie pozwalają na to przepisy, ale wtedy udało nam się powołać fundację, dzięki której mogliśmy wziąć się wspólnie z mieszkańcami za poszczególne prace. Zasada była i jest prosta: wspólnota pokrywa 50 proc. kosztów remontu, gmina dopłaca brakującą połowę. I jak się okazało, to był strzał w dziesiątkę - mówi burmistrz. Mieszkańcy, mając przed oczami wizję dopłaty, łatwiej się „skrzykiwali" i zbierali potrzebne na remont pieniądze. Przez ostatnią dekadę niemal co roku oddawano do remontu kolejne dachy. Tylko w 2013 r., „pod nóż" poszły trzy (wspólnoty przy ul. Kolbego, Kożuchowskiej oraz Głogowskiej), zapłacono także za dwa z ubiegłego roku. W tamtym roku odremontowano z kolei cztery dachy, a dwa lata temu sześć.
- Jak widać, ta 50 proc. „marchewka" działa, a zyskują na tym tak naprawdę wszyscy. Powiem zresztą panu, że nic mnie tak nie cieszy jak kolejny oddany do użytku dach - opowiada J. Sauter. I jak dodaje, dzięki wspomnianym wspólnym działaniom widać w końcu światełko w tunelu, które nazywa się „zmiana wyglądu miasta".
Bo choć działania fundacji na razie skupiają się na wymianie dachów, to w planach są także inne prace. Jak podkreśla burmistrz, o wyglądzie miasta decyduje bowiem nie sama „góra" budynku, ale także elewacja oraz „tyły". - Obecnie do zrobienia zostało nam jeszcze 12 dachów, mamy już jednak deklaracje niektórych wspólnot, o chęci przystąpienia do projektu - tłumaczy burmistrz. - „Góra" jest oczywiście najważniejsza, bo dzięki niej budynek jest zabezpieczony, ale w przyszłości myślę o kolejnych pracach i kolejnych „marchewkach" np. podczas załatwiania tematu podwórek - opowiada włodarz. Jak dodaje, chce zrobić wszystko, aby namówić ludzi do kolejnych działań.
- Fundacja to chyba Wasze najukochańsze dziecko? - pytam włodarza, widząc jego autentyczną radość, gdy opowiada mi z pasją o tej instytucji.
- Zgadza się. To w ogóle najpiękniejsze dziecko Bytomia Odrzańskiego - potwierdza z uśmiechem burmistrz.
