Czyja jest ta kamienica? Grzecznie pyta mieszkanka

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Pani Ewa- Po śmierci męża zaczęłam starać się o zamianę mieszkania. Wystarczyłoby mi 30-metrowe albo nawet ciut mniejsze - opowiada pani Ewa. Jednak miasto się na to nie zgadza.
Pani Ewa- Po śmierci męża zaczęłam starać się o zamianę mieszkania. Wystarczyłoby mi 30-metrowe albo nawet ciut mniejsze - opowiada pani Ewa. Jednak miasto się na to nie zgadza. Jarosław Pruss
- Może pani sprawdzić, w czyim mieszkaniu mieszkam? - poprosiła Czytelniczka na wstępie rozmowy. Pomyślałam: to nielogiczne, żeby ktoś nie wiedział, czyje lokum od lat zajmuje. A jednak. W przypadku kilku rodzin, sąsiadów z Okola, tak jest.

Pani Ewa od 1968 roku mieszka w kamienicy przy ulicy Grunwaldzkiej na Okolu. Klatka schodowa nadaje się do remontu. W jej mieszkaniu nieco lepiej wyglądają ściany i sufit. Dwa pokoje są po jednej stronie. Żeby dojść do kuchni, a z niej do łazienki, trzeba przejść przez korytarz dzielony z inną rodziną. Nie chce tylu metrów.

Jej też jest ciężko: Mróz, ruina i drożyzna w standardzie 

– Jakoś sobie muszę sama radzić, odkąd mąż zmarł pięć lat temu – mówi kobieta. Mieszkanie ma 63 metry kwadratowe. Czynsz po podwyżce wynosi prawie 400 złotych. – A ja dostaję 1200 złotych renty po mężu – dodaje pani Ewa. – Nie wystarczało mi na opłaty i życie. Musiałam zaciągać pożyczki. Ale to błędne rozwiązanie. Nie mogę bardziej się zadłużać, bo pójdę z torbami. Zawód ma dobry, bo jest fryzjerką. Pracować jednak w swoim fachu nie może, bo nogi ma chore.

Starania lokatorki o zamianę mieszkania na mniejsze

Bydgoszczance byłoby łatwiej, gdyby opłaty były niższe. Czyli gdyby miała mniejsze mieszkanie. – Po śmierci męża zaczęłam starać się o zamianę mieszkania. Wystarczyłoby mi 30-metrowe albo nawet ciut mniejsze – opowiada. Lokatorka z Grunwaldzkiej pokazuje stos dokumentów, które wymieniła z Administracją Domów Miejskich. Kilkadziesiąt stron. Od prawie pięciu lat piszą do siebie. I nic.

ADM ciągle blokuje moje starania o zamianę. – Nasza kamienica nie należy w całości do gminy, więc nie może dysponować nie swoim częściowo majątkiem. Tyle, że administracja nawet nie podaje w dokumentach, kim konkretnie są współwłaściciele – kontynuuje pani Ewa. Owszem, parę lat temu, gdy jedna z rodzin miała wymieniane okna, pojawiła się pewna kobieta. Przedstawiła się, że jest współwłaścicielką posesji. Pochodziła, przywitała się z najemcami. Potem słuch po niej zaginął.

Czyje to mieszkanie?

– Dziwnie jest mieszkać w domu, o którego właścicielach nie wiadomo prawie nic. A ja tak żyję od lat – przyznaje Czytelniczka.
Umowa to podstawa. – Ten budynek stanowi współwłasność gminy i osoby fizycznej. My jedynie zarządzamy nim na podstawie umowy – wyjaśnia Magdalena Marszałek, rzeczniczka ADM. – Do czasu zniesienia współwłasności, rzeczywiście zamiana na inny lokal gminny nie jest możliwa.

Przeczytaj również: Po latach zwrócili mu ruinę 

Dzwonię do Wydziału Mienia i Geodezji w ratuszu. – To nie jedyny przypadek w mieście – informuje Maria Drabowicz, dyrektorka wydziału. – Współwłasność w kamienicy nie dotyczy niektórych mieszkań, tylko wszystkich. To znaczy: każde lokum ma współwłaścicieli. W takim wypadku są dwa rozwiązania: albo gmina wykupuje części od prywatnego inwestora albo to on kupuje udziały w nieruchomości od miasta.

Decyzja inwestorki

Pani dyrektor dodaje: – Miasta nie stać na wykup, więc preferujemy, gdy to współwłaściciel prywatny odkupuje udziały od miasta. Czy współwłaścicielka kamienicy przy Grunwaldzkiej stanie się jedyną właścicielką, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że sprawa może znaleźć finał w sądzie. 

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na regiodom.pl RegioDom