– Czego, a właściwie kogo mam się bać ujawniając, jak jest? – pyta pani Irena, mieszkanka schroniska przy ul. Polanka w Bydgoszczy. – Mam coś więcej do stracenia niż dach nad głową w takich warunkach?
Jest bezdomna od prawie trzech lat. Od blisko dwóch miesięcy mieszka tutaj. Wchodzisz do schroniska i natykasz się na portiernię. Nikogo w niej nie ma. Przychodzi wreszcie kobieta. Jedna z mieszkanek. Dzisiaj ona pełni dyżur. Ale musiała na chwilę wyjść. Wróciła z kanapkami.
Interwencyjny pokój
Pokój, do którego trafiła pani Irena, jest 8-osobowy. Tak zwany interwencyjny. – O jeszcze niższym standardzie niż pozostałe. Jak przychodzi kontrola, zagląda do innych pokoi. Nasz omija – opowiada pani Irena.
Stoją w nim cztery piętrowe łóżka. A raczej prycze. Tylko trzy miejsca są zajęte. Na wolnych łóżkach bezdomne pokładły swoje rzeczy. Wygląda, jak na stoisku z odzieżą używaną. Brudne ściany, okurzone firany. Ponadpółwieczne, niedomykające się okna. Na parapetach leżą parówki. Mieszkanki mówią, że tam najzimniej, więc wędliny przechowują, bo lodówki w pokoju brak.
Współlokatorki niezbyt rozmowne
Jedna współlokatorka pani Ireny udaje, że śpi. Druga, ta z ogoloną głową (bo miała wszy), śpi naprawdę. – Mało ze sobą rozmawiamy – dodaje pani Irena. – Wyjdźmy.
I pokazuje inne miejsca w placówce. Najpierw kuchnię. Przy włącznikach świateł – jak mówią mieszkanki – jest aureola, czyli otoczka od śladów po brudnych palcach. W kuchni dwie panie szykują jedzenie. W piżamach są. Trzecia, ubrana normalnie, z papierosem w ustach zmywa naczynia. Pani Irena pokazuje krzesła. To nie są jednak krzesła kuchenne. Podobne do biurowych. Od paru z nich ktoś oderwał oparcia. Pręty, do których były przymocowane, nadal wystają. – Na nie mogą nadziać się dzieci – wtrąca.
Obejrzyj zdjęcia: Tak żyją bezdomni w bydgoskim schronisku
Mieszkanki zachęcają, żebym zajrzała do gabinetu pani kierownik. Tam świeżo wymalowane ściany. Eleganckie meble. Wykładzina też.
Ładny gabinet
Beata Zielińska, kierownik schroniska, tłumaczy, że po pracy, w prywatnym czasie, napisała projekt i dostali pieniądze na zakup mebli do pomieszczeń dla personelu. Zaznacza, że farbę do ścian kupiła za swoje.
– Schronisko to nie hotel, ale nawet my chcemy godnie żyć – przyznają bezdomne.
Dlaczego kierowniczka nie postarała się o fundusze na wymianę mebli w pokojach, choćby tych interwencyjnych? – Ponieważ nie ma takiego projektu - odpowiada pani kierownik. – Zresztą: gdyby nowe meble pojawiły się w placówce, po roku wyglądałyby, jak te.
Dobrze pomagają bydgoskim bezdomnym
Najwyższa Izba Kontroli właśnie podała, że pozytywnie oceniła realizowany w Bydgoszczy program pomocy osobom bezdomnym.
