Bezdomni często wolą mieszkać byle gdzie, byle nie w schronisku. Oto najdziwniejsze miejsca, w których żyją bydgoscy bezdomni.
W schronie
Pan Edward mieszkał w szczelinie przeciwlotniczej, która "sufit" miała jakieś pół metra pod ziemią. Ta jego szczelina to wąski korytarz z wybiałkowanymi ścianami. Na końcu korytarza jest prycza. Mediów brak. Mężczyzna ogrzewał się przy pomocy świeczek.
Więcej o panu Edwardzie: Mieszkam pod ziemią
Na straganie
Inny bezdomny razem ze swoim kolegą od ponad roku nocują pod ladą na straganie przy lesie. O legowisku nie wie nikt, oprócz policji i straży miejskiej, które przyjeżdżają na kontrole do bezdomnych co noc. Stragan jest czynny tylko w sezonie, a dwaj bezdomni mężczyźni organizują sobie tutaj posłania co noc. Na ziemi najpierw rozkładają worki foliowe. Potem makulaturę. I jeszcze kołdry. Dopiero na to kładą się w śpiworach.
Na klatce schodowej
Pan Marcin mieszka na klatce schodowej w wieżowcu. Na najwyższym piętrze. Tak już od ponad dwóch lat, z przerwami na odsiadkę w więzieniach za kradzieże. Bydgoszczanin rozkłada sobie śpiwór na korytarzu. Lokatorzy nawet nie wiedzą o nielegalnym sąsiedzie, bo ten przychodzi, gdy wszyscy już śpią, a rano zmyka, zanim pierwsi mieszkańcy zaczną wychodzić z mieszkań. Problemem nie jest też dla niego wstęp do bloku. Bezdomny zna kod do domofonu, bo przed laty pracował tutaj jako dozorca.
A to ci z placówki: Tak żyją bezdomni w bydgoskim schronisku
W szałasie
Inny bezdomny koczuje w szałasie nad rzeką. Szałas to kilka cerat nałożonych na konstrukcję zbudowaną z badyli, desek i prętów przez mężczyznę. Bezdomny rozstawia ten swój szałas co wieczór, a co rano go zwija i ukrywa w lesie. Droga od szałasu i rzeki do najbliższej drogi zajmuje bezdomnemu sześć minut.
Pod śmietnikiem
Kilku bezdomnych koczuje przy śmietniku. Jak pada, wchodzą czasem do kontenera i zamykają pokrywę. Jak chcą jeść, znajdują coś w odpadkach. Podobnie mają z piciem. Gdy chcą kupić alkohol, znalezioną na śmietniku makulaturę wiozą do punktu skupu i kasa wpada.
W norze
Kilka lat temu grupa bezdomnych bydgoszczan wykopała coś na kształt nory w lesie. Z zewnątrz nora wyglądała, jak tunel. Była wąska, ale długa. Taka długa, że zmieścili się w niej dwaj mężczyźni na leżąco. Jeden za drugim. Bezdomni obłożyli ściany i "podłogę" nory makulaturą. Mieli ciepło. Na noc zastawiali wejście do nory wiadrem, w którym było pełno gałęzi.
