Lokatorka mieszkania przy ul. Sucharskiego zbierała śmieci przez osiem lat. Głównie jedzenie. Pełno zepsutego mięsa i warzyw. Pokoje jak wysypisko. Gnijąca kanapa przykryta książkami, gazetami, kartonami, pojemnikami po żywności. W kuchni worki ze śmieciami. – Jeszcze czegoś takiego nie widziałem – rzucił pracownik firmy, która przedwczoraj i wczoraj sprzątała mieszkanie. My też. Wszędzie porozrzucane ubrania i ręczniki. Brudne naczynia, garnki i słoiki w zlewie. W wannie worki, kartony po sprzęcie AGD. Rozwalające się ściany, lecący tynk. Pajęczyny. – Smród. Karaluchy i szczury biegają po klatce – skarżyli się nam przedwczoraj sąsiedzi.
Nie byli bezczynni. Słali pisma do sanepidu, administracji. Ta ostatnia w 2010 r. wydała nakaz posprzątania mieszkania. Bezskuteczny. - Nie możemy bezprawnie wejść do lokalu - tłumaczył zastępca prezesa Tomasz Kasprzyszak. W zeszłym tygodniu kobieta zgubiła klucze od mieszkania. Trzy noce spała na klatce. W końcu poprosiła administrację o pomoc. Tak udało się wejść do mieszkania. I je posprzątać.
Zobacz również: Lokatorka gromadzi śmieci w mieszkaniu,a urzędnicy są bezsilni
W mieszkaniu przy ul. Wypoczynek 14 jest podobnie. Sąsiedzi skarżą się na karaluchy i odór. Lokator śmieci trzyma także na balkonie. Opakowania po jogurtach, konserwy, brudne i pobite słoiki, rozkładające się jedzenie. - Czuć smród w całym mieszkaniu. Nie mogę otworzyć okna ani prania wywiesić - żaliła się Irena Jackiewicz, która mieszka piętro wyżej.
Co robić w takiej sytuacji? – Lokator lub właściciel innego lokalu w budynku może wytoczyć powództwo o rozwiązanie przez sąd stosunku prawnego uprawniającego do używania lokalu i nakazanie jego opróżnienia – odpowiada Monika Wiśniewska z biura prezydenta. – Miasto może pomóc, ale dopiero po uzyskaniu wyroku eksmisyjnego, wskazując – poza kolejnością wynikającą z roku uzyskania wyroku – lokal socjalny, jeżeli jest do tego uprawnienie lub pomieszczenie tymczasowe.
Co na to np. sanepid? – Po raz pierwszy interwencja przy ul. Sucharskiego została zgłoszona w sierpniu zeszłego roku - pisze w odpowiedzi kierownik Liliana Gintowt. - Wówczas przeprowadzono kontrolę części wspólnej budynku, ponieważ właścicielka, pomimo wcześniejszego zawiadomienia, nie udostępniła mieszkania do kontroli. Zgodnie z ustawą inspektor sanitarny ma prawo wstępu do mieszkań w razie podejrzenia lub stwierdzenia choroby zakaźnej, zagrożenia zdrowia czynnikami środowiskowymi. Tu takiego zagrożenia nie stwierdziliśmy.
Ponownie sanepid był w mieszkaniu przy Sucharskiego, gdy sprzątano lokal. - Protokół z oględzin zostanie przekazany do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w celu podjęcia działań zgodnie z kompetencją - tłumaczy L. Gintowt. MOPS nie chce rozmawiać o sposobie pomocy lokatorce z Sucharskiego. Wiadomo jedynie tyle, że ,,zabezpieczono jej podstawowe potrzeby". A standardowe działanie MOPS, jak powiedziała nam kierowniczka działu pomocy środowiskowej (nie życzyła sobie nazwiska w ,,GL"), wygląda tak: pracownik powinien sprawdzić każde wezwanie i przeprowadzić wywiad środowiskowy wśród sąsiadów. W takich okolicznościach MOPS może złożyć do sądu wniosek o przymusowe leczenie psychiatryczne.
Jak poinformował nas sanepid, w przypadku mieszkania przy ul. Wypoczynek sprawa znajduje się w toku postępowania. Z telefonicznych ustaleń wynika, że sprawą zajął się administrator.
