Mieszkanie jest na Wyżynach w Bydgoszczy. Cztery pokoje, w których mieszka matka z synem. Innych lokatorów podobno już nie ma. Nie wiem, co brudniejsze: okna czy firany. Drzwi otwiera syn. Wychyla tylko głowę. Przez szparę w drzwiach nic nie widać. – Sąsiedzi mówią, że u państwa gromadzone są śmieci – mówię.
– Nie, no gdzie tam. Nieporozumienie jakieś – odpowiada mężczyzna i zamyka drzwi.
Inni lokatorzy z bloku dziwią się, że i tak mi otworzyli. – Nam nie otworzyli – przyznają w Spółdzielni Mieszkaniowej Budowlani (do niej należy blok). Pracownica ośrodka pomocy społecznej też nie mogła się do lokatorów dobić. Policja też nie jest w stanie wyważyć drzwi, jeśli nie ma podejrzeń, że w środku przebywa np. przestępca.
Zbieractwo to natręctwo
– Kobieta nagromadziła w domu już tyle śmieci, że przez zamknięte drzwi je czuć – opowiadają sąsiedzi. - Nie wynosi odpadków, ale przynosi kolejne. Na nic zdają się nasze prośby, błagania i groźby. Smród jest coraz większy. Zbieractwo to natręctwo. – Zimą jeszcze nie było tak czuć, jak teraz. A co dopiero będzie latem? Tylko czekać, aż robactwo zacznie wychodzić przez okna – wzdryga się jeden z sąsiadów.
Historia się powtarza. – 11 lat temu występował ten sam problem. Wtedy chodziło o bałagan w piwnicy i na balkonie – przypomina Ireneusz Mikołajski, zastępca kierownika administracji „Na Wyżynach". – Tym razem sygnały od sąsiadów o brzydkich zapachach wydobywających się z mieszkania pojawiły się w kwietniu. Poszliśmy, ale nikt nam nie otworzył. Wystosowaliśmy do rodziny pismo z prośbą o uprzątnięcie nieczystości w ciągu dwóch tygodni.
No i co? – No i nic – skarżą się sąsiedzi. – Dalej śmierdzi. Wymiotować się chce. I mieszkać tutaj też się odechciewa. Mikołajski: – Raz w miesiącu spotykamy się z radą osiedla. Akurat dziś mamy zebranie. Pójdziemy tam. Jeśli lokatorka i jej syn nie otworzą, poprosimy o interwencję pracowników socjalnych.
Pismo z ośrodka
Rejonowy Ośrodek Pomocy Społecznej Wyżyny bada ten przypadek. – Nie mogliśmy przeprowadzić wywiadu środowiskowego, bo rodzina unika kontaktu z nami – tłumaczy Lidia Musielewicz, kierownik ROPS. – Nie korzysta też z naszego wsparcia.
Zobacz również: W domu miał tyle śmieci, że zrobił tunele, by przejść
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że kobieta dostaje rentę, a syn niedawno stracił pracę. Pani kierownik kontynuuje: – Napisaliśmy prośbę o kontakt. Ma stawić się u nas syn najemczyni lokalu.
Możliwa jest nawet eksmisja. Nie za długi. Za uciążliwe zachowanie. Z podobnymi sprawami dotyczącymi
„zbieraczy" prawie każda spółdzielnia lub prywatny właściciel mają do czynienia średnio raz na rok.
Co to jest patologiczne zbieractwo
Mówiąc w skrócie to sytuacja, kiedy osoba gromadząca rzeczy w swoim mieszkaniu, sprowadza niebezpieczeństwo na inne osoby. Może to wynikać na przykład z takiego zaśmiecenia mieszkania, że zalęgnie się robactwo.Patologicznym zbieractwem (inne określenie to syllogomania)nazywamy więc przesadne znoszenie do domu różnych rzeczy, które go zagracają i zaśmiecają. I to do tego stopnia, że w mieszkaniu chodzi się po śmieciach, które mogą w skrajnych przypadkach sięgać sufitu. Niestety mając na ścianą sąsiada "śmieciarza" możemy borykać się z wieloma problemami - począwszy od smrodu na klace schodowej po karaluchy i szczury.
