Wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk ocenia, że takie rozwiązanie zwiększy dostępność mieszkań na wynajem oraz zmniejszy problem braku nowych lokali. Szczegóły tego programu mają być zaprezentowane w tym tygodniu.
Na razie wiadomo jeszcze, że mieszkania na wynajem miałyby być kupowane od deweloperów, przede wszystkim w dużych miastach, a stawki najmu miałyby być niższe od komercyjnych, przybliżone do tych w TBS-ach. W samym Opolu wynajęcie kawalerki kosztuje od 1000 zł wzwyż, w TBS-ie ok. 700 zł razem z opłatą za wodę i odpady komunalne.
- Jeżeli te ceny byłyby niższe niż rynkowe, to bardzo dobry pomysł - ocenia Opolanin Marek Nowacki, który od 2 lat pracuje w Warszawie, a za najem kawalerki tam płaci 1700 zł. - Nie opłaca mi się tam kupować mieszkania, bo nie wiem, ile jeszcze czasu spędzę w stolicy. Jeśli przyszłoby mi się przeprowadzić wkrótce do innego miasta, nie będę niczym związany.
Zobacz: Czy deweloper może nas zmusić do kupna garażu
Wioletta Czech, właścicielka Opolskiego Domu Inwestycyjnego z Opola, mówi, że takie myślenie jest coraz powszechniejsze, szczególnie wśród ludzi młodych. - Nasze biuro w ostatnim czasie pośredniczyło w wynajmie kilku mieszkań dla osób, które przeprowadziły się do Opola, bo tutaj znalazły zatrudnienie - wyjaśnia Wioletta Czech. Jej zdaniem pomysł ministerstwa nie jest zły.
Eurostat szacuje, że w Polsce jedynie 3,5% obywateli decyduje się na wynajem mieszkania, podczas gdy w Niemczech blisko 40 proc. To unijny lider pod tym względem, średnia w UE wynosi 18 proc.
Na razie mało konkretny projekt ministerstwa wielu zainteresowanym wydaje się próbą odwrócenia uwagi od programu dopłat do kredytów mieszkaniowych, którego wprowadzenie rząd zapowiada od ubiegłego roku, po tym, jak wygasł program „Rodzina na swoim" (przez kilka lat osoby, które zaciągnęły kredyt mieszkaniowy w ramach tego programu, mają dofinansowaną część raty kredytowej). Miało go zastąpić „Mieszkanie dla młodych", ale ciągle nie wiadomo od kiedy.
W dodatku Komisja Nadzoru Finansowego wprowadziła nowe zapisy dla banków, zgodnie z którymi kredytobiorcy będą musieli mieć wkrótce w gotówce równowartość 10 procent wartości mieszkania czy domu, a w przyszłości nawet 20 procent.
Zobacz: Mieszkanie z zasobów gminy. Jak się o nie ubiegać
- Tymczasem wiele młodych osób brało dotychczas kredyt nie tylko na samo mieszkanie, ale i opłacenie notariusza czy pośrednika nieruchomości - dodaje Wioletta Czech z Opolskiego Domu Inwestycyjnego.
To może spowodować, że o własne M będzie jeszcze trudniej. Joanna Wielichowska, prezes Stowarzyszenia Zarządców i Pośredników w Obrocie Nieruchomościami, wyjaśnia, że rynek nieruchomości kieruje się prostą zależnością: gdy nie ma możliwości wzięcia kredytu hipotecznego na własne cztery kąty, to rozkwita wynajem.
Eksperci nie są jednak zgodni co do słuszności rządowego projektu wynajmu. Jacek Bielecki, były dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich, uważa, że lepiej byłoby, gdyby państwo nie zachowywało się jak kamienicznik, za to udzieliło ulg podatkowych prywatnym inwestorom, którzy kupowaliby mieszkania na wynajem.
W jego opinii konieczna jest też zmiana ustawy o ochronie praw lokatorów, ponieważ wynajem mieszkań w Polsce jest wciąż ryzykowny. Na przykład jeżeli lokator przestaje płacić za mieszkanie bądź je dewastuje, to nie można się go pozbyć, dopóki gmina nie udostępni mu lokalu zastępczego.
Zobacz aktualne oferty: Nieruchomości na wynajem
