Ogrody deszczowe, zielone dachy i co jeszcze? Trwa zielona rewolucja
W Polsce trwa zielona rewolucja. W ramach walki z niekorzystnymi zmianami klimatycznymi realizowane są projekty, dzięki którym nasze miasta stają się bardziej zielone – dosłownie i w przenośni. Przedstawiamy najciekawsze z tych działań i wyjaśniamy, jak mogą poprawić jakość naszego życia. Warto wiedzieć, że do niektórych projektów może dołączyć w zasadzie każdy. Mieszkańcy mają też możliwość wywierania presji na polityków, by ci podejmowali działania służące zazielenianiu miast.
Sprawdź, jak miasta walczą o zieleń i czyste powietrze. Te zmiany dzieją się na naszych oczach!
Polska kontra zmiany klimatyczne. Będzie coraz upalniej
Naukowcy nie mają wątpliwości: klimat się zmienia. W 2021 r. ukazało się ważne podsumowanie badań, zatytułowane „Climate Change in Poland”, nad którym pracowało ponad 30 klimatologów. Zdaniem ekspertów w Polsce lata będą coraz bardziej upalne, a zimy coraz mniej mroźne. W niektórych częściach kraju nasilają się problemy z suszą (głównie Wielkopolska), a w innych nieco zwiększa się liczba burz (Polska południowo-wschodnia). Na te zmiany trzeba się przygotować, gdyż w przeciwnym razie mogą stać się przyczyną licznych problemów, takich jak m.in.:
- powodzie i podtopienia, zwłaszcza w miastach (kanalizacja i inne systemy często nie radzą sobie z odprowadzaniem nadmiaru wody),
- gorsze plony i spowodowany tym wzrost cen żywności,
- dokuczliwe i groźne dla zdrowia upały w miastach,
- nasilające się problemy ze smogiem.
Na szczęście w wielu polskich miastach już podejmowane są działania, które mają przeciwdziałać tym negatywnym zjawiskom. Część z nich to oddolne inicjatywy mieszkańców, inne – projekty realizowane przez władze miejskie. Najciekawsze z nich prezentujemy w galerii.
Zobacz, jak nasze miasta walczą ze zmianami klimatu. To zielona rewolucja!
Zadbaj o swój ogród przy pomocy niezbędnych narzędzi!
Potrzeba retencji, zieleni i czystego powietrza
Żeby skutecznie stawić czoła zmianom klimatycznym, polskie miasta muszą stać się bardziej zielone. Zmiany takie jak zazielenianie fasad i dachów budynków czy tworzenie ogrodów deszczowych sprawiają, że powietrze staje się czystsze, a woda opadowa może łatwiej wsiąkać w grunt, dzięki czemu nie zalewa ulic i budynków.
Niestety, od dłuższego czasu w naszym kraju panuje trend pozbywania się zieleni z przestrzeni miejskiej. Jak wyjaśnia Jan Mencwel w książce „Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta”, szkodliwych działań władz można wskazać wiele, w tym m.in.:
- remonty placów miejskich, podczas których usuwane są drzewa i krzewy, wskutek czego powstaje ogromna połać betonu, kamienia czy asfaltu,
- betonowanie parków i skwerów w imię źle rozumianej „modernizacji”,
- zezwalanie na nadmierną wycinkę zieleni miejskiej pod zabudowę czy poszerzanie dróg,
- zaniedbywanie rozwoju ekologicznego transportu miejskiego,
- betonowanie koryt rzek i chowanie miejskich strumieni pod ziemię.
Zdaniem Mencwela te niekorzystne zmiany w przestrzeni miejskiej często następują wbrew woli mieszkańców, którzy chcieliby żyć w otoczeniu zieleni. Tymczasem władze często postrzegają „betonozę” jako przejaw nowoczesności i europejskości.
Zgadzają się z tym autorzy pracy naukowej „Miasta i ich mieszkańcy w obliczu wyzwań adaptacji do zmian klimatu”, którzy podają liczne przykłady takiej postawy rządzących. Wystarczy wspomnieć o otoczonym zielenią oczku wodnym na Placu Grzybowskim w Warszawie, które cieszyło się ogromną sympatią mieszkańców, ale drażniło urzędników.
– Projekt skomentowany został przez naczelnika Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej następująco: Mieszkańcy nie mogą, ot tak, przychodzić sobie na plac Grzybowski i go zawłaszczać. (…) To, co tam zrobiono w ubiegłym roku, było kuriozalne: trawka, staw, pływające kaczuszki. Jak na wsi, a to przecież centrum miasta (...). „Dotleniacz”, choć stał się ważnym miejscem dla mieszkańców w znaczeniu przyrodniczym, zdrowotnym i kształtowania wspólnoty lokalnej okazał się zbyt „wsiowy” dla decydentów miejskich – piszą autorzy opracowania.
Walka o zieleń to nieraz walka z wiatrakami
Niestety, przykładów takich jak powyższy można przytoczyć setki. Jak piszą autorzy cytowanej pracy, jednym z wymownych symboli „betonozy” stał się w 2014 r. Rybnik, kiedy to mimo oporu mieszkańców władze miasta sprzedały śródmiejski park prywatnej firmie z przeznaczeniem pod budowę centrum handlowego. Choć od tamtej pory trend zaczął się odwracać, głos mieszkańców wciąż często jest ignorowany.
– Doświadczenia praktyki miejskiej pokazują, że partner społeczny, jakim są mieszkańcy nie jest w „grze miejskiej” traktowany po partnersku. Brak partnerstwa wobec mieszkańców w polityce miejskiej przejawia się m.in. fasadowymi konsultacjami czy strategią działania przez zaskoczenie (…) – piszą autorzy opracowania „Miasta i ich mieszkańcy w obliczu wyzwań adaptacji do zmian klimatu”.
Coraz częściej jednak mieszkańcy przekonują się, że mogą wziąć sprawy w swoje ręce. W wielu miastach potężnym narzędziem okazał się budżet obywatelski, w ramach którego realizowane są często proekologiczne projekty. To m.in. przekształcanie części zbyt szerokich chodników w zielone rabaty, nowe nasadzenia drzew i krzewów czy tworzenie tzw. parków kieszonkowych na zaniedbanych wcześniej skwerach. Mieszkańcy zrzeszają się także w ramach rozmaitych organizacji i ruchów miejskich, dzięki czemu mogą wywierać nacisk na władze miasta, np. składając petycje, protestując czy nagłaśniając problemy w mediach. Choć działania te nie zawsze przynoszą skutek, to jednak pokazują, że z betonozą można walczyć.
Źródła:
„Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta”, Jan Mencwel
Miasta i ich mieszkańcy w obliczu wyzwań adaptacji do zmian klimatu, Polska Akademia Nauk
„Climate Change in Poland: Past, Present and Future”, wyd. Springer
