Spis treści
Na nowe domy o 17 proc. mniej pozwoleń. Co się stało?
Sygnały świadczące o tym, że polska budowlanka zmaga się z kryzysem, docierały już od jakiegoś czasu. Teraz potwierdzają je dane GUNB. Najbardziej rzuca się w oczy spadek liczby pozwoleń na budowę domu jednorodzinnego aż o 17 proc. w porównaniu z pierwszym półroczem 2021 r. Sugeruje to, że w obecnej sytuacji gospodarczej wiele osób musiało odłożyć marzenie o własnym domu na półkę.
– Taki wynik najpewniej dla nikogo nie jest zaskoczeniem. Wiele wyrobów budowlanych drożało w tempie niespotykanym od 15 lat. W takich warunkach trudno jest myśleć o budowie domu – komentuje Marek Wielgo, ekspert GetHome.pl.
Za szaleństwo cenowe na rynku materiałów budowlanych odpowiadały w tym roku przede wszystkim inflacja oraz wojna na Ukrainie, która zarówno przerwała łańcuchy dostaw wielu towarów, jak i skłoniła wiele państw do wstrzymania importu z Rosji i Białorusi. Obecnie sytuacja nieco się uspokoiła, a dostępność materiałów wzrosła, jednak nadal nie są one tanie i na ogół nadal drożeją, choć wolniej niż przedtem. Powoduje to, że koszty budowy domu są dziś bardzo wysokie.
Sprawdź, czy masz wszystko, czego potrzebujesz
Deweloperzy budujący mieszkania też odczuwają kryzys
W budownictwie mieszkaniowym również czuć hamowanie koniunktury – według GUNB w pierwszym półroczu 2022 r. wydano o 7 proc. mniej pozwoleń na budowę budynków wielorodzinnych. To w dużej mierze także skutek drożyzny na rynku materiałów budowlanych, a także innych problemów, z którymi od lat boryka się branża:
- kurczącego się zasobu działek pod zabudowę,
- wysokich cen ziemi,
- rosnących kosztów budowy,
- nakładania przez państwo na deweloperów kolejnych obowiązków.
Wielu ekspertów jest jednak zdania, że hamująca podaż mieszkań to także efekt celowych działań deweloperów, którzy starają się dopasować ją do spadającego popytu. Przypomnijmy, że w sierpniu 2022 r. sprzedaż mieszkań w największych miastach była aż o 45 proc. niższa niż przed rokiem. W tej sytuacji rozpoczynanie mniejszej liczby inwestycji może pomóc firmom deweloperskim w utrzymaniu wysokich zysków. Jednocześnie, jak zauważa ekspert GetHome.pl, wydawanych pozwoleń na budowę jest w tym roku i tak więcej niż przed pandemią.
Nie tylko mieszkaniówka hamuje. Będzie mniej inwestycji infrastrukturalnych
Co ciekawe, hamowania na ogół nie widać w sektorze budownictwa komercyjnego. Liczba pozwoleń na budowę obiektów takich jak magazyny, hale fabryczne, hotele, pensjonaty i budynki użyteczności publicznej jest w tym roku na zbliżonym poziomie, co rok wcześniej. Jeśli chodzi o inwestycje takie jak drogi, mosty i linie kolejowe, wydano o zaledwie 2 proc. mniej pozwoleń, co w obecnej sytuacji również stanowi pozytywne zaskoczenie.
Wyraźne spowolnienie widać jednak w dwóch obszarach:
- budynki gospodarczo-inwentarskie (czyli – w uproszczeniu – związane z rolnictwem) – wydano o 10 proc. mniej pozwoleń,
- rurociągi, linie telekomunikacyjne i elektroenergetyczne – wydano o 20 proc. mniej pozwoleń.
– Dużym zmartwieniem branży budowlanej jest zła sytuacja finansowa samorządów. Sytuację pogarsza wysoka inflacja oraz gwałtownie rosnące ceny zleconych wcześniej robót budowlanych. No i wciąż nie wiadomo, kiedy Polska otrzyma z UE potężny zastrzyk gotówki m.in. na inwestycje infrastrukturalne w ramach Krajowego Planu Odbudowy – komentuje ekspert GetHome.pl.
Przed polską budowlanką trudne miesiące
Spowolnienie w budownictwie oznacza kłopoty dla firm z branży, szczególnie małych wykonawców, którzy z jednej strony mają mniej pracy, a z drugiej ponoszą wyższe koszty. Jak przyznają przedstawiciele Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, branża liczy na zlecenia związane z powojenną odbudową Ukrainy, jednak na razie są to tylko nieśmiałe nadzieje, gdyż nikt nie wie, kiedy działania wojenne się zakończą. Póki co pozostaje zatem skupić się na inwestycjach w kraju, zwłaszcza publicznych, które zapewne przyspieszą dopiero bliżej 2024 r. wraz z napływem do Polski środków unijnych.
– W jednym momencie mogą więc ruszyć inwestycje drogowe, kolejowe, energetyczne i samorządowe, dlatego w latach 2024–2027 należy spodziewać się kolejnego spiętrzenia prac budowlanych w segmencie publicznym – prognozuje w rozmowie z portalem Inzynieria.com dr Damian Kaźmierczak, główny ekonomista PZPB.
Warto dodać, że w nadchodzących miesiącach budowlanka, podobnie jak inne sektory gospodarki, będzie mierzyć się także z gwałtownie rosnącymi rachunkami za energię elektryczną i ogrzewanie. Dla mniejszych firm może to oznaczać realne ryzyko upadłości.
– Dzisiaj na rozwój mogą pozwolić sobie tylko Ci, którzy mają finansowe zapasy. Reszta myśli o przetrwaniu. Spodziewam się, że ostatni kwartał tego roku i pierwsze półrocze przyszłego roku to będzie wielki test dla polskiej i europejskiej gospodarki – podsumowuje bez ogródek Justyna Osuch-Mallet, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, cytowana przez Północną Izbę Gospodarczą w Szczecinie.
Koniec hotelu Marriott w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?