Tymczasem 59 procent badanych kredytobiorców twierdzi, że wiedziało, iż w przyszłości zarówno rata, jak i wartość długu mogą wzrosnąć – podaje Bankier.pl. Co więcej, większość z nich nie żałuje kredytu we frankach.
Przeczytaj o pewnym pomyśle: PiS chce, by rząd pomógł Polakom, którzy wzięli kredyty we frankach
Wskazania respondentów biorących udział w badaniu „Życie z frankiem. Diagnoza" nie pozostawiają złudzeń – zaciągając zobowiązania, kredytobiorcy frankowi myśleli przede wszystkim o wysokości raty. To właśnie na ten – jak się później przekonali – mało stabilny czynnik zwróciło uwagę czterech na pięciu badanych. Co czwarty z respondentów pokusił się o samodzielne sprawdzenie parametrów kredytu, a 24 proc. brało pod uwagę rekomendacje pośrednika finansowego lub doradcy kredytowego w banku.
Znacząca część badanych zaciągała kredyty, gdy kurs franka znajdował się na poziomie 2,00–2,40 zł. Znalazło to swoje odbicie w dzisiejszym poziomie ich zadłużenia – 42 proc. ma do spłaty w złotych więcej niż wynosi wartość ich nieruchomości, a dla 19 proc. dług przekracza 130 proc. jej wartości. 47 proc. badanych przyznaje, że rozważało w pewnym momencie przewalutowanie kredytu, ale nie zdecydowało się na zrealizowanie straty.
Dziś ze swojego wyboru zadowolona jest ponad połowa badanych. Co piąty wybrałby kredyt w złotych. Badanie pokazało, że osoby z kredytami we franku dobrze radzą sobie z zarządzaniem osobistymi finansami. Cztery osoby na dziesięć korzysta z internetowych kantorów, aby obniżyć comiesięczne obciążenia, a połowa ma oszczędności, które wystarczą na spłatę co najmniej 6 rat kredytowych. Niemal 50 proc. respondentów stosuje mechanizmy zabezpieczające przed zmiennością raty – przykładowo kupuje walutę na zapas lub gromadzi fundusz „stabilizacyjny".
