Firma "Becher” buduje blok w osiedlu Barwinek w Kielcach.
– Jeszcze za poprzedniego zarządu spółdzielni poprosiliśmy o możliwość korzystania z trawnika należące do spółdzielni "Pionier”, który graniczy z naszą działkę, aby zapewnić wygodny dojazd do placu budowy. Dostaliśmy zgodę w zamian za 20 tysięcy złotych opłaty dla spółdzielni - mówi Andrzej Siłakiewicz, współwłaściciel spółki "Becher”.
- Po zmianie prezesa zaczęły się problemy. Kilka mieszkańców podważyło nasze prawo do tego gruntu, na szczęście byliśmy przezorni i umowa została zawarta notarialne. Ale to nie zraziło kilku osób do przeszkadzania nam w budowie. Wzywały policję, gdy nasze samochody chciały wjechać na plac budowy. Wśród nich był inwalida chodzący o kulach, który kładł się na jezdni, aby zablokować przejazd ciężarówek. Mamy na wszystko papiery, więc policja nie mogła nam nic zarzucić, ale wyjaśnienia zajmowały czas, co wstrzymywało budowę na kilka godzin – informuje Andrzej Siłakiewicz.
POTRZEBNY KAWAŁEK TRAWNIKA
Dodaje, że już w trakcie budowy okazało się, że potrzebny jest fragment trawnika położony z drugiej strony budowy.
– Chcieliśmy go wydzierżawić na 2-3 miesiące dając spółdzielni 20 tysięcy złotych oraz dwie nowe altany śmietnikowe warte 12-14 tysięcy złotych. Te, które teraz stoją są w strasznym stanie, są przerdzewiałe i praktycznie się rozpadają. Prezes spółdzielni odrzucił naszą propozycje, twierdząc, że taka jest wola Rady Osiedla. Jestem przekonany, że 90 procent mieszkańców nie ma pojęcia, o tej sprawie i będzie zbulwersowana, gdy dowie się o tym. Zgłaszam tę sprawę do gazety, aby członkowie spółdzielni mieli świadomość, jacy ludzie ich reprezentują w Radzie Osiedla i na jakie straty ich narażają – tłumaczy Siłakiewicz.
Kawałek trawnika był potrzebny deweloperowi, aby wybrać tańszą technologię budowy fundamentów pod blok, ale i mniej uciążliwą dla mieszkańców osiedla.
– Dostęp do tego trawnika były korzystny dla wszystkich, my zapłacilibyśmy mniej za budowę fundamentów, spółdzielnia dostałby pieniądze a budowa byłaby mniej uciążliwa dla mieszkańców. Bez tego terenu musimy wbijać tak zwane ścianki Larsena, a tym pracom towarzyszy hałas i drgania. Mieszkańcy sąsiednich bloków będą je odczuwać i nie ma na to rady. Decyzja już zapadła, prace zaczęliśmy i nie da się tego zmienić. Warto, aby mieszkańcy wiedzieli, komu zawdzięczają te uciążliwe roboty – informuje Andrzej Siłakiewicz. – Docierają do nas już pierwsze skargi.
TAKIE SĄ PROCEDURY...
Prezes spółdzielni mieszkaniowej "Pionier”, Tadeusz Barański (został odwołany, w dniu w którym udzielił nam wyjaśnień) przyznał, że odrzucił propozycje Bechera po zasięgnięciu opinii Rady Osiedla.
– Takie są procedury w spółdzielni. Na wydzierżawienie naszego terenu muszę mieć zgodę Rady Osiedla, a nie dostałem jej. Miała swoje powody, aby się sprzeciwić, między innymi złe doświadczenia ze współpracy z deweloperami. Członkowie spółdzielni są moimi pracodawcami, więc nie mogę działać wbrew ich woli. A zgoda na remont czy budowę altanek śmietnikowych też nie jest prostą sprawą. Spółdzielnia nie może przyjąć nic za darmo – wyjaśnił Tadeusz Barański.
