To dziecko zostało wyjątkowo okrutnie doświadczone przez los. Oskar przeszedł już kilka operacji, a mimo to cały czas grozi mu utrata wzroku. Na domiar złego, cierpi na przewlekłe schorzenie płuc. Z tego powodu często się dusi. - Zdarzało się, że konał na moich rękach - mówi Dorota Szmelter. - Teraz żyje tylko dzięki specjalnej pompie.
Niestety, chłopiec z matką mieszka w bardzo zawilgoconym mieszkaniu i to wyjątkowo negatywnie wpływa na jego zdrowie. Lokal należy do Lokalnego Zrzeszenia Właścicieli Nieruchomości. Jest bardzo mały - 25 metry kw. Składa się z pokoju, kuchni i maleńkiej łazienki. - To nie są warunki dla tak chorego dziecka. Nawet nie mogę go porządnie wykąpać - dodaje kobieta.
Dlatego od kilku miesięcy prosi pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Nieruchomościami o inne, trochę większe mieszkanie. - Nie oczekuję apartamentu - zapewnia kobieta. W tej sprawie rozmawiała nawet z prezydentem miasta.
I mimo że pani Dorota nie kwalifikuje się do otrzymania komunalnego „M", urzędnicy wyszli jej naprzeciw. - Spółka zaproponowała dwa lokale. Wymagały one remontu. Jego zakres przewyższał jednak możliwości finansowe pani Szmelter - informuje Zenon Różycki, prezes MPGN. Dodaje, że tylko takie mieszkania są obecnie do dyspozycji. Inne - są przydzielane ludziom z listy.
Jest jednak nadzieja. Andrzej Karaszewski, szef LZWN w rozmowie z „Pomorską" zapewnia, że jest gotów rozejrzeć się za większym lokalem dla Doroty Szmelter. - Jestem otwarty. Musimy porozmawiać - twierdzi Karaszewski.
Czytelnicy „Gazety Pomorskiej" poznali Oskara w 2010 roku. Wówczas chłopiec był przed operacją oka. Matka nie miała jednak pieniędzy na wyjazd do Warszawy. Dzięki naszym Czytelnikom w ciągu kilkunastu dni udało się uzbierać prawie 2 tys. zł.
