Bydgoszcz: na miniosiedlu socjalnym przy ul. Przemysłowej w Brdyujściu stoi pięć budynków. Znajduje się w nich łącznie 140 lokali socjalnych, a w nich mieszka prawie 300 osób. Kilka dni po tym, jak Administracja Domów Miejskich wyremontowała bloki socjalne przy tej ulicy, budynki były już częściowo zdewastowane. Po kilku następnych dniach – już prawie kompletnie zniszczone.
Kędzierzyn-Koźle: lokator mieszkał w „socjalu" na osiedlu Azoty. Nie dość, że nie wyrzucał swoich śmieci, to jeszcze znosił inne do domu. Miasto doprowadziło do eksmisji mężczyzny. Dostał inne mieszkanie. I też je zaśmiecił.
Łódź: pomazane ściany, wyrwane przewody elektryczne na klatce schodowej, smród. W takich warunkach mieszkają lokatorzy z ul. Żeromskiego. Jest tam 47 mieszkań, w tym część została wykupionych, a część należy do gminy. Niektórzy lokatorzy z mieszkań komunalnych dewastują budynek.
Szok!: Agresywny mieszkaniec sieje postrach na osiedlu
Podobne przypadki zdarzają się w całej Polsce. Ludzie dostają za darmo mieszkania komunalne i socjalne. Mieszkają jak u siebie, chociaż to zasoby gminy, ale je dewastują.
Nie da się oszacować, ile pieniędzy z budżetów gmin jest wydawanych na ciągłe naprawy i remonty tego, co zniszczyli uciążliwi najemcy. Każda gmina indywidualnie decyduje o tym, jakie kwoty na pokrycie strat przeznaczyć. Wiadomo natomiast, że idzie to w setki tysięcy złotych.
- Uciążliwości ze strony niektórych lokatorów z ulicy Przemysłowej zdarzają się notorycznie – mówiła nam Magdalena Marszałek, rzecznik ADM w Bydgoszczy. - Najczęściej dochodzi do dewastacji, kradzieży, i to zarówno w zajmowanym mieszkaniu, jak i na części wspólnej. Niektórzy najemcy wyznają zasadę, że jak coś nie jest ich, to nie muszą o to dbać. Koszty tych napraw są trudne do oszacowania, jednak w skali roku są to potężne kwoty sięgające dziesiątek tysięcy złotych.
Z życia wzięte
Przykładowo: w jednym z budynków socjalnych przy ul. Przemysłowej, w 2012 roku został przeprowadzony remont generalny łazienek w częściach wspólnych. Już rok później większość była zdewastowana i wymagała kolejnych napraw.
Uciążliwi lokatorzy dewastują
Najczęstsze zniszczenia, dokonywane przez uciążliwych lokatorów mieszkających w budynkach gminnych na terenie kraju są podobne: niszczenie elewacji, malowanie ścian, dewastacja drzwi wejściowych i klatek schodowych, kradzież osprzętu elektrycznego, załatwianie potrzeb fizjologicznych na korytarzach i w piwnicach, wybijanie szyb, dewastacja kuchenek gazowych we wspólnych kuchniach, kranów i muszli klozetowych we wspólnych łazienkach, zaworów, skrzynek listowych.
Kradzione są też elementy metalowe, tj. kraty świetlikowe, samozamykacze, okucia do drzwi. Kolejne to zapchania kanalizacji przez wrzucanie do niej np. ubrań, części mebli oraz wyrzucanie śmieci na korytarz czy do piwnicy.
Zalegają z czynszem i dokazują
Lokatorzy, którzy takie „akcje" mają na sumieniu, zazwyczaj też zalegają z czynszem i innymi opłatami dotyczącymi zajmowanych mieszkań. Z pojęciem „porządni mieszkańcy" ci ludzie nie mają nic wspólnego. Nawet, jeżeli nie mają zadłużeń z tytułu zajmowanych lokali, za złe sprawowanie mogą zostać eksmitowani.
Gmina walczy z wandalami
Gminy mają sposoby, żeby doprowadzić do porządku kłopotliwych najemców. Miasto Gdańsk, przykładowo, gdy oddało do użytku nowe mieszkania w bloku przy ul. Ubocze i szybko zorientowało się, że budynek jest dewastowany, zagroziło lokatorom, że jeśli dalej będą tak robić, wkrótce zostaną eksmitowani.
Takie prawo
Administratorzy, z ramienia gminy, mają prawo wejść do mieszkania zajmowanego przez uciążliwego lokatora. Taką możliwość daje im Ustawa o ochronie praw lokatorów. Zgodnie z zapisami „jeżeli lokator jest nieobecny lub odmawia udostępnienia lokalu, właściciel ma prawo wejść do lokalu w obecności funkcjonariusza Policji lub straży gminnej (miejskiej), a gdy wymaga to pomocy straży pożarnej – także przy jej udziale".
Groźba eksmisji
Nie można od razu wyrzucić uciążliwego najemcy. Groźba eksmisji, zapowiadana przez gminę, często jednak powoduje, że lokatorzy przestają przeszkadzać. Gmina w takim przypadku kieruje „powództwo o rozwiązanie przez sąd stosunku prawnego uprawniającego do użytkowania lokalu i nakazanie jego opróżnienia".
Nie tylko gmina, do której należy lokum zajmowane przez kłopotliwego mieszkańca, może złożyć taki wniosek. Podobnie zrobić może np. grupa sąsiadów takiej osoby, a nawet współlokator/współlokatorka, np. żona zbieracza śmieci czy matka chuligana-kryminalisty.
Nic sobie z tego nie robią
Są jednak tacy ludzie, na których nawet takie zapowiedzi nie robią wrażenia. Tym bardziej, że najczęściej od momentu złożenia w sądzie wniosku przez gminę do czasu, aż dojdzie do realizacji wyroku eksmisyjnego, mija kilka lat, nawet pięć.
Poczytaj też: Lokatorka gromadzi śmieci w mieszkaniu
Gdy problemowy lokator zakłóca ciszę, znacznie szybciej, niż z eksmisją, może spotkać się z mandatem wystawionym przez policję albo straż miejską (lub gminną). Może dostać nawet 5 tysięcy złotych kary. Jeżeli zainteresowany mandatu nie przyjmie, funkcjonariusze mogą skierować wniosek o ukaranie do sądu grodzkiego.