Tomasz Chyrek, zarządca budynku wyłączył energię, bo jeden z lokatorów kradł prąd. W obronie mieszkańców stanął radny Czesław Niesiołowski, który pytał, jak to jest, że zarządca stosuje odpowiedzialność zbiorową, karząc innych za działanie sąsiada. - Myślałem, że te czasy dawno się skończyły - mówił. - Gdy powiadomiono mnie o tej sprawie, podejrzewałem, że ktoś zwyczajnie fantazuje. Niestety, zawiadomienie się potwierdziło. Mieszkańcy muszą schodzić po ciemku. To duże upokorzenie.
- Jakoś sobie radzę - mówi jedna z lokatorek. - Biorę świeczkę i idę. Wolałabym jednak, żeby światło włączono, jak było dawniej.
Natalia Czapiewska prowadzi nas do piwnicy i pokazuje, jak sobie radzi. Snop światła jest tylko przed nią, wokół są ciemności. Nie wiadomo, czy ktoś tam się przypadkiem nie kryje.
- Rzeczywiście, wyszło na to, że zastosowaliśmy zbiorową odpowiedzialność - przyznaje Tomasz Chyrek, zarządca. - Chcę powiedzieć, że tylko jedna osoba na to się skarży. Od innych nie było sygnałów. Obiecuję jednak, że jeszcze w tym tygodniu włączę światło. Będą włączone tylko 24 wolty, co pozwoli jedynie na włączenie światła, ale nie wykorzystywanie energii na inne cele. Od kilku miesięcy były kradzieże. Mieliśmy podwyższone rachunki. Za dwa miesiące płaciliśmy po 150 zł więcej. Podejrzewamy, kto podkradał nam prąd. Złodzieja nie złapaliśmy jednak na gorącym uczynku, więc nie mamy podstaw, by kierować przeciwko niemu oskarżenia.
