Przez jednego z lokatorów życie mieszkańców bloku w Bytomiu stało się koszmarem. Na klatkach schodowych i we wszystkich mieszkaniach czuć obrzydliwy smród. Urzędnicy twierdzili, że nic nie mogą zrobić.
Mieszkaniec lokalu przy ul. Witczaka, pan Marek, znosi do mieszkania wszystko, co znajdzie na ulicy czy w miejskich śmietnikach. Gdy kilka tygodni temu smród w bloku stał się niemożliwy do wytrzymania, zaniepokojeni sąsiedzi wezwali policję. Po otwarciu drzwi śmieci wysypały się na klatkę schodową. Gdy policjanci przedarli się przez odpady, zobaczyli śpiącego mężczyznę.
Źródło: UWAGA! TVN/x-news
Smród na klatce schodowej jest nie do zniesienia
– My przez klatkę schodową przemykamy z prędkością światła. W trybie natychmiastowym otwieramy drzwi i wskakujemy do mieszkań, żeby smród nie wchodził. Od roku jest to już tak uciążliwe, że nie da się wytrzymać. To się zaczęło gdzieś po około pięciu latach od wyprowadzenia się jego rodziców. Wtedy zaczął chodzić brudny i śmierdzący. Nikt z nim nie chciał rozmawiać, bo nawet przebywanie w odległości metra od niego jest zbyt uciążliwe – opowiada mieszkanka budynku, w którym mieszka pan Marek, Katarzyna Strzeszewska-Bożyk.
Zobacz zdjęcia: Ma w mieszkaniu tyle śmieci, że porobił w nich tunele
Informacje o niepokojącym zachowaniu mężczyzny od wielu miesięcy docierały do zarządcy budynku i spółdzielni mieszkaniowej. Mieszkańcy zgłaszali problem na zebraniach wspólnoty, składali też skargi w siedzibie spółdzielni. Bezskutecznie.
Administracja bezsilna wobec lokatora zbierającego śmieci?
– Zaczęły być składane też skargi do administracji, ale administracja nie robi z tym nic. Zgłaszaliśmy to też do sanepidu, ale oni powiedzieli, że muszą mieć wyraźną zgodę od administracji. Dzieję się tzw. spychologia – mówi sąsiad pana Marka, Jakub Brzoza.
Uciążliwy lokator mieszka w bloku przy ul. Witczaka od urodzenia. Skończył studia informatyczne, sąsiedzi mówią, że był życzliwym i bezproblemowym lokatorem. Kłopoty pojawiły się, kiedy 10 lat temu z mieszkania wyprowadzili się jego rodzice. Dziś nikt z rodziny nie interesuje się życiem mężczyzny. Sąsiedzi niejednokrotnie kontaktowali się z jego matką i prosili o pomoc, jednak nigdy nie było żadnego efektu.
Kiedy dziennikarze przebywali w budynku, niespodziewanie na klatce schodowej pojawił się pan Marek. Doszło do szamotaniny. W efekcie została wezwana policja. W czasie interwencji nasza reporterka skontaktowała się z zarządcą budynku i spółdzielnią mieszkaniową. Na miejsce przyjechały tylko przedstawicielki zarządcy bloku.
– Ten lokal jest lokalem gminnym, własnością gminy Bytom. Wielokrotnie właściciel lokalu był informowany o tym stanie rzeczy – mówi Urszula Michalska z Zakładu Budynków Miejskich w Bytomiu. Lokal należy do spółdzielni Bytomskie Mieszkania. Kilkanaście lat temu rodzice pana Marka wynajęli go i do dziś opłacają. Administracja spółdzielni twierdzi, że podejmowała wszystkie działania, aby rozwiązać problem uciążliwego lokatora.
– W pierwszej kolejności musimy obligować najemcę. Wtedy najemca zobowiązuje się do tego, że uprzątnie lokal. W związku z powyższym nie mam podstawy prawnej, by w inny sposób tego najemcę przymusić. My jesteśmy gotowi uprzątnąć ten lokal, jak tylko uzyskamy zgodę. Jeżeli jutro przyjedzie matka pana Marka, podpisze mi oświadczenie, to będzie lokal wysprzątany. Jeżeli nie, wtedy będziemy wchodzić w asyście policji. Zarządca zostanie poinformowany, bo od zarządcy musimy mieć kontener, żebyśmy mieli gdzie to wyrzucić – mówi Grażyna Lukoszek z Bytomskich Mieszkań.
Pomogła rozmowa z kierowniczką spółdzielni
Po rozmowie z kierowniczką spółdzielni wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Następnego dnia rano rozpoczęło się oczyszczanie mieszkania. Sprzątanie trwało 5 dni, wywieziono kilkanaście kontenerów śmieci, dwukrotnie przeprowadzono dezynfekcję.
Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie został powiadomiony przez spółdzielnię mieszkaniową o trudnej sytuacji pana Marka dopiero dwa tygodnie temu. Od tego czasu pracownik socjalny dwa razy próbował porozmawiać z mężczyzną. Innych działań nie podejmował.
– Jeżeli będzie konieczność, że ten pan będzie się musiał leczyć, to my na pewno będziemy się starali mu w tym pomóc – przekonuje Rafał Szpak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu.
Zarówno Bytomskie Mieszkania, jak i miejski ośrodek pomocy rodzinie zadeklarowały, że będą kontrolować stan mieszkania i zapewnią pomoc panu Markowi.
Dowiedz się: Co zrobić, gdy sąsiad grilluje na balkonie