O pani Zosi z ul. 3 Maja już pisaliśmy. Kobieta w 2007 roku miała poważny wypadek. Przechodziła na pasach. Uderzył w nią samochód. Po wielu miesiącach spędzonych w szpitalu (nadal chodzi o kuli) zaczęła się walka pani Zofii o odszkodowanie. Dostała częściową spłatę. Ta poszła na uregulowanie zaległości.
Tylko czynsz płaciła w terminie
Spłaciła jedne długi, zaczęły się robić kolejne. – Emerytura, 740 złotych, wystarczała na czynsz i skromne jedzenie – mówi 65-latka.
Zaczęła sprzedawać meble, żeby zdobyć trochę grosza. – Między innymi szafę, którą miałam w pokoju – wspomina bydgoszczanka. – I biżuterię: za pamiątkowy pierścionek dostałam 300 złotych. Wstawiłam do lombardu złote kolczyki. Jeszcze tam są. Odzyskam je.
Pani Zosia, żeby spłacać zobowiązania, zaciągała chwilówki. W sumie siedem. Zabrakło na ich spłatę. Windykatorzy przychodzili i grozili samotnej kobiecie. Zapowiadali, że wezmą meble, które jeszcze zostały w jej kawalerce.
Prawnik pomógł anonimowo
Po naszych artykułach zgłosił się prawnik z Bydgoszczy. – Nie chcę się ujawniać, ale chcę pomóc tej pani – powiedział skromnie. Przekazał na spłatę chwilówek 2 tysiące złotych.
O ciężkiej sytuacji pani Zosi czytaj też tutaj: Przez długi musi sprzedać sprzęty z mieszkania
Jest jeszcze jedna dobra wiadomość: – Firma ubezpieczeniowa w tym tygodniu wypłaciła mi 18 tysięcy odszkodowania – cieszy się nasza Czytelniczka. – Wystarczyło na spłatę wszystkich długów.
Kobieta zarzeka się, że następnej chwilówki nie weźmie. Za dużo nerwów ją kosztowały. – Pracować nie mogę, ale będę sobie dorabiać – zaznacza. - Umiem gotować. Może ktoś potrzebuje pomocy kuchennej na wesele, to bym się podjęła. Potrafię też szyć. Dzisiaj sąsiadce skrócę nogawki od spodni. Dostanę 5 złotych. Dam radę.
