Afera o czynsze: mieszkańcy pozwą Szczecin

Problem podwyżki czynszowej dotyczy około 15 tys. najemców. Sprawa została ujawniona w czasie wyborów na stanowisko prezydenta miasta.

Tuż po tym o zwrot nadpłaconych czynszów zwróciło się ponad 6 tys. szczecinian. Z drugiej strony prezydent Piotr Krzystek powołał grono prawników, którzy stwierdzili, że mieszkańcom nic się nie należy. Utajnił jednak treść opinii i nadal nie chce tego zrobić. 

Informacja nie dla ludzi

**– Informacje zawarte w opinii prawnej sporządzonej przez kancelarię obsługującą miasto – Judek, Biel, Poczobut – Odlanicki nie są informacją publiczną – tłumaczy Tomasz Klek z Biura Promocji i Informacji
Urzędu Miasta Szczecin.

– Opinia została sporządzona na użytek wewnętrzny w celu przedstawienia przez prezydenta stanowiska w tej sprawie mieszkańcom Szczecina. Ujawnia za to, że już odbyły się dwa procesy.

– Obecnie są dwa wyroki, jeden prawomocny, drugi nieprawomocny, w których sąd oddalił powództwo w sprawie tzw. nadpłaconych czynszów.

Według sądu, roszczenia nie są uzasadnione, a podwyżki czynszów zostały wprowadzone zgodnie z prawem. Trzecia sprawa jest w toku. 

Prawnik poszedł na rękę

**Nie zrażona tym radna miejska, Małgorzata Jacyna-Witt zbiera osoby, które razem wystąpią przeciwko gminie do sądu w pozwie zbiorowym.

– Jestem przekonana, że znajdzie się przynajmniej kilkadziesiąt osób zainteresowanych własnymi pieniędzmi, które im odebrano – mówi radna. – Już zgłosiło się około 30 osób. Czekam na dalsze. Co ważne, reprezentujący nas prawnik poszedł nam bardzo na rękę, tak więc nie trzeba bać się kosztów sądowych, którymi straszy miasto.

Tym prawnikiem jest adwokat Dariusz Niebieszczański.

Będzie pełnomocnikiem mieszkańców. Nie weźmie od ludzi za proces ani złotówki, a jedynie niewielki
procent i to tylko w przypadku wygranej sprawy.

Korzyść?

**Ile można zyskać, jeśli sprawa dla szczecinian skończy się przed sądem pozytywnie?

– To mogą być różne kwoty, jako że gmina nadal pobiera te zawyżone czynsze, a wiec wchodzą w rachubę również odsetki – mówi Elżbieta Klich, która odkryła nieprawidłowości w uchwale miasta i spowodowała wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego unieważniający uchwały rady miasta i zarządzenie prezydenta z 2008 r. – W moim przypadku jest to kwota około 2,5 tys. zł. Moim zdaniem jednak nie ważna jest wysokość kwoty, ale sama zasada, że złamano prawo, a władza mimo to nie czuje się w obowiązku oddać tychże pieniędzy. Bez względu czy jest to sto złotych, czy kilka tysięcy.