Niespełna dwa miesiące temu szef ZBM Daniel Maciejak ogłosił razem z prezydentem miasta nowatorski na naszym rynku pomysł na rozliczenie długów przez lokatorów. Chodzi o możliwość podjęcia pracy na zlecenie ZBM w zamian za pomniejszenie kwoty zadłużenia z tytułu czynszu. ZBM określił konkretne stawki za pracę (średnio 6 zł za godzinę, m. in. za sprzątanie) i ogłosił, że przyjmie wnioski od chętnych zadłużonych lokatorów.
Warunek: dłużnik musi mieć na koncie powyżej 5 tys. zł zaległości. A takich rodzin jest w ZBM około tysiąca. Jest jeszcze jeden warunek do spełnienia: dochód miesięczny na członka rodziny nie może być większy niż 80 procent najniższej emerytury.
Dodajmy, że zgłoszenie się do pracy powoduje zatrzymanie procesu eksmisyjnego. Z tym, że decyzja jest dobrowolna, nikogo nie można zmusić do odpracowania długu. Do tej pory do ZBM wpłynęło zaledwie 38 wniosków od zainteresowanych. Z tego 10 osób zostało skierowanych do prac, głównie do sprzątania klatek schodowych.
A pozostałe 28? Osiem nie może sprzątać z uwagi na przeciwwskazania zdrowotne. – Dla nich szukamy zajęcia – mówi Daniel Maciejak. A kolejne – nie spełniały wymaganych warunków, ich wnioski odrzucono. A inni z tej tak licznej grupy? – Nikt nikogo nie może do niczego zmusić – powtarza dyrektor. – Nie jedna osoba zwyczajnie odmówiła. W takiej sytuacji występujemy do sądu.
Odzew na pomysł ZBM jest raczej mizerny
Daniel Maciejak inaczej to ocenia: – Według mnie każda jedna osoba, która się do nas zgłosi, to sukces – mówi. – To oznacza, że choć trochę zmniejszy się zadłużenie. Poza tym nie spodziewaliśmy się odpowiedzi 100 – 200 osób. Zresztą nie byłoby dla wszystkich pracy. Pierwsze dziesięć osób podpisało umowy na miesiąc, potem umowy zostaną przedłużone. Wnioski wciąż można składać w ZBM.
Według szacunków, w przypadku przystąpienia do projektu 20 osób, które pracowałyby po 6 godzin dziennie przy stawce 6 zł za godzinę, zadłużenie w ZBM zmniejszyłoby się o 180 tys. zł w skali roku.
