Ustawa odorowa – czy prawo ochroni mieszkańców przed niechcianym sąsiedztwem?

Sławomir Bobbe
Mieszkańcy nie chcą "śmierdzącego" sąsiedztwaKażdy zamiar budowy lub rozbudowy ferm budzi protesty mieszkańców, którzy doskonale zdają sobie sprawę, z czym wiąże się takie sąsiedztwo.
Mieszkańcy nie chcą "śmierdzącego" sąsiedztwaKażdy zamiar budowy lub rozbudowy ferm budzi protesty mieszkańców, którzy doskonale zdają sobie sprawę, z czym wiąże się takie sąsiedztwo. Waldemar Wylęgalski
Czy przeprowadzając się na wieś, będziemy musieli podpisywać oświadczenie, że wiemy z czym wiąże się prowadzenie działalności rolniczej i godzimy się m. in. na uciążliwość odorową, czyli po prostu smród z sąsiedztwa? Tego chcą niektóre organizacje rolnicze.

Projekt tzw. ustawy odorowej trafił do prac rządowych, ale nie oznacza to jeszcze, że jego założenia zostaną przyjęte przez Radę Ministrów. Przepisy zawarte w projekcie ustawy "o minimalnej odległości dla planowanego przedsięwzięcia sektora rolnictwa, którego funkcjonowanie może wiązać się z ryzykiem powstawania uciążliwości zapachowej" są od dawna wyczekiwane przez tych, którzy muszą żyć w sąsiedztwie potężnych chlewni, kurników i ferm. Środowiska związane z tą gałęzią przemysłu chcą jednak storpedować zmiany, dzięki którym budowie nowych tego rodzaju inwestycji towarzyszyłaby większa przejrzystość i ochrona interesów sąsiadów. 

Dowiedz się: Jak samorządy chcą dbać o jakość powietrza? 

Obecne przepisy nie chronią mieszkańców sąsiadujących z hodowlanymi inwestycjami. Przedsiębiorcy, którzy decydują się na postawienie nowych ferm, stosują zwykle kilka prostych trików, by utrudnić mieszkańcom blokowanie przedsięwzięcia. Nie ma chyba bowiem projektu budowy ferm czy kurników przemysłowych, które nie budziłyby sprzeciwu sąsiadów. Wystarczy jednak, że właściciel terenu, na którym ma powstać ferma, wydzieli z gruntu działki i sprzeda je np. rodzinie, by pozbawić faktycznych sąsiadów możliwości wnoszenia skutecznych sprzeciwów – według prawa nie są już oni bezpośrednimi sąsiadami działki, nie są więc stronami postępowania administracyjnego i nie muszą być informowani o wielu sprawach związanych z działalnością firmy.

DJP a odległość uciążliwej inwestycji od domów

Te i wiele innych problemów uregulować miała nowelizacja prawa. Tego rodzaju inwestycje miałyby powstawać w większej odległości od domostw – propozycja mówi o konieczności oddalenia fermy od zabudowań mieszkalnych od 210 do 500 metrów dla inwestycji od 210 DJP do 500 DJP (DJP to duża jednostka przeliczeniowa inwentarza). Wg norm obowiązujących w Polsce DJP odpowiada jednej krowie o masie 500 kg. Dlatego przykładowo 120 DJP odpowiada 120 krowom w gospodarstwie, a 500 DJP to prawie 3,6 tysiąca tuczników czy 125 tysięcy kur. Każda DJP to metr dalej od zabudowy.

Potężne inwestycje – powyżej 500 DJP – musiałyby znaleźć się w odległości minimum pół kilometra od zabudowań i obiektów użyteczności publicznej. Zmiany, co oczywiste, mają dotyczyć nowych inwestycji, a nie tych, które zostały już zrealizowane. Nie wiadomo dokładnie, co z przedsięwzięciami, które już funkcjonują, ale miałyby być rozbudowane – to jedna z kwestii spornych. Bezsporny jest za to fakt, że to właśnie bliskość kurzych ferm, tuczarni i ferm zwierząt futerkowych najbardziej przeszkadza sąsiadom, uniemożliwiając często normalne funkcjonowanie.

Przeczytaj równieżZmiany w Prawie budowlanym. Czy będzie jeszcze mniej biurokracji? 

Próby zablokowania ustawy odorowej

Część organizacji rolniczych próbuje zablokować zmiany, uznając, że problem odorowy jest rozdmuchany przez mieszkańców miast, którzy przeprowadzają się na wieś w poszukiwaniu świętego spokoju, a napotykają na produkcję rolniczą, której nie chcą pod oknami. Tymczasem smród pod oknem przeszkadza nie tylko „miastowym", ale również wielu mieszkańcom wsi. Tym bardziej, że coraz więcej rolników rezygnuje z tradycyjnej produkcji rolnej i stawia na przykład na turystykę. W gminach, które wpuszczają na swój teren branżę fermową powodzenie przedsięwzięć związanych np. z agroturystyką jest zagrożone. Co więcej, władze samorządowe dostrzegają, że z lokalizacji ferm nie mają wielkich zysków. Zwykle są to inwestycje silnie zautomatyzowane, nie są więc generatorem miejsc pracy na wsi. Obciążają za to środowisko, zwiększają ruch transportowy po gminnych drogach, nie są też źródłem wysokich podatków. Dla wielu samorządowców, nawet związanych z rolnictwem, oczywistym staje się, że fermy hodowlane mają coraz mniej wspólnego z tradycyjnym rolnictwem, a coraz więcej z przemysłem.

Trudna walka z uciążliwością odorową

Walka z tzw. uciążliwością odorową jest tym trudniejsza, że nie ma europejskich standardów w tym zakresie, na których można byłoby oprzeć polskie regulacje. Kraje członkowskie na własną rękę i różnymi sposobami walczą z problemem uciążliwych zapachów. W czasie konsultacji nad projektem część środowisk rolniczych zaproponowała, by osoby które kupują ziemię i wyprowadzają się na wieś, podpisywały oświadczenie w formie aktu notarialnego, że znany im jest fakt prowadzenia działalności rolniczej w sąsiedztwie ze wszelkimi tego konsekwencjami (np. w postaci smrodu). Według nich w ten sposób można rozwiązać problem odorów na wsi. Po naciskach rolniczych projekt będzie dodatkowo konsultowany, zanim zajmie się nim rząd.

Dowiedz się: Jak poradzić sobie ze smrodem z kratki wentylacyjnej w mieszkaniu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dom i nieruchomości

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na regiodom.pl RegioDom