Po rozpoczęciu remontu właściciele mieszkania własnościowego odmówili wyprowadzenia się. W niepodpisanym piśmie do Głosu ktoś napisał, że rodzina jest zastraszana i boi się zwrócić o pomoc.
- Za remont części wspólnych kamienicy, w tym wybudowania windy, SCR żąda od rodziny prawie 300 tys. zł - pisze nadawca. - W mieszkaniu mieszka emerytka z najniższą rentą i z córką samotnie wychowującą dziecko. Z uwagi na to, że nie stać ich na tak wysoki kredyt, SCR odkupuje od nich mieszkanie, niestety za grosze. Za te pieniądze kobiety nie kupią mieszkania o takim standardzie. Niestety, wykończone psychicznie, zastraszone zgodziły się na warunki SCR.
Próbowaliśmy skontaktować się z autorem listu, ale podany przez niego adres e-mail nie istnieje. Skonfrontowaliśmy więc zarzuty z SCR.
- Ci państwo zgodzili się i podpisali warunki remontu - tłumaczy Aleksandra Madera z SCR. - Zajmują mieszkanie o powierzchni około 70 m kw. Zaproponowaliśmy im na czas remontu mieszkanie o większej powierzchni i wyższym standardzie, niż zajmują obecnie. Przy czym płaciliby tyle samo, ile dotychczas. W ostatniej chwili, po rozpoczęciu remontu, odmówili przeprowadzki. Nie podali powodów.
Inaczej wygląda też kwestia finansów. Zgodnie z prawem właściciel mieszkania własnościowego partycypuje w kosztach. Udział tego mieszkania w całości wynosi około dziewięć proc., stąd wyliczona kwota do zapłaty po remoncie - ok. 300 tys. zł.
- Właściciele zgodzili się na poniesienie kosztów - tłumaczy Madera. - Podnosili jednak, że mało zarabiają. Podali kwotę, jaką będą w stanie spłacać. Rozłożyliśmy spłatę na 25 lat. Biorąc pod uwagę, że w rodzinie są kobiety i 18-letnie dziecko, pani prezes zaproponowała dwóch pracowników technicznych, którzy za darmo pomogą w przenosinach do lokalu zastępczego.
Gdy rodzina odmówiła, SCR zaproponował jej wykup mieszkania.
- O kupnie może zadecydować walne zgromadzenie wspólników SCR, czyli miasto - mówi Madera. - Przygotowaliśmy wszystkie dokumenty. Zgromadzenie prawdopodobnie odbędzie się w czerwcu.
