Pani Magdalena, kiedy dwa lata temu wprowadzała się z mężem do nowego mieszkania, myślała, że złapała Pana Boga za nogi. Pierwsze wątpliwości pojawiły się, gdy dostała akt notarialny. – Wynikało z niego, że deweloper dopuszcza różnicę w metrażu mieszkania nawet do 3 metrów kwadratowych (jej mieszkanie było o metr kwadratowy mniejsze od tego, za które zapłaciła – red.). – Każdy dodatkowy metr kwadratowy mieszkania kosztuje blisko 5 tys. złotych. Dlaczego mam płacić za coś, czego nie dostałam? – zastanawia się.
Długi u dostawców prądu i ciepła
Ale to nie koniec niespodzianek, jakie przygotował dla niej i pozostałych mieszkańców osiedla deweloper. Choć mieszkańcy twierdzą, że należne opłaty uiszczali, okazało się, że wspólnota jest poważnie zadłużona.
Zobacz również: Deweloperzy: jak wybrać dobrą firmę budowlaną
– Pan B. (właściciel firmy deweloperskiej - red.) nie odpowiadał na nasze pisma, unikał nas. Wiedzieliśmy, że mamy długi, bo nam się do tego przyznał, ale nie chciał powiedzieć, ile tego jest – mówi pani Magdalena. – Byliśmy w patowej sytuacji, bo deweloper, pod groźbą słonej kary, zastrzegł sobie w akcie notarialnym prawo do zarządzania naszym osiedlem do 2012 roku (za zerwanie tej umowy groziło blisko 100 tys. kary – red.). Wiedzieliśmy, że jeśli nie zaczniemy natychmiast działać, to dostawcy odetną nam prąd i ciepło, dlatego bez względu na konsekwencje wybraliśmy nowy zarząd – mówi Hanna Biela, mieszkanka osiedla i członek zarządu wspólnoty.
Nowy zarząd podpisał ugody z dostawcami. – Z ECO i Tauronem dogadaliśmy się, że będziemy płacić bieżące faktury, a dodatkowo systematycznie będziemy spłacać dług – tłumaczy Hanna Biela. – Ale na koncie wspólnoty nie ma tyle pieniędzy, żeby udźwignąć te obciążenia – dodaje.
Dlatego mieszkańcy ustalili, że poza opłacaniem bieżących rachunków każdy właściciel mieszkania zapłaci dodatkowo 100 zł, aby systematycznie pozbywać się zadłużenia. Sprawa trafiła już do sądu i mieszkańcy liczą na to, że jeśli uda się odzyskać pieniądze od dewelopera, to nadpłacona kwota zostanie im zwrócona.
– Obawiamy się jednak takiej sytuacji, w której wygramy proces, ale nie będzie z czego egzekwować należności, bo okaże się, że firma nie ma już żadnego majątku – mówi Agnieszka Szot, adwokat reprezentujący wspólnotę.
Obawy te nie są bezpodstawne. Mieszkańcy podejrzewają, że firma Festival Park przekazuje lub sprzedaje majątek innym podmiotom. Zarząd wspólnoty zgłosił już w tej sprawie do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że zostali oszukani. – Pan B. ma ludzi za nic. Zostawił nas z długami, zwinął jedną firmę, a teraz pod szyldem innej sprzedaje pozostałe mieszkania na naszym osiedlu – skarży się pani Magdalena. – Ludzie przychodzą, oglądają i nawet nie mają świadomości, w jakie bagno wdepną, kupując tu mieszkanie – mówi.
Z właścicielem firmy budowlanej nie udało nam się skontaktować. Strona internetowa Festival Park nie działa. Nie działają również telefony, pod którymi jeszcze do niedawna można było dodzwonić się do firmy.
