Kołobrzeg: Nie mamy ani mieszkań, ani pieniędzy!

GDP
Filip Skweres przed "swoim” mieszkaniem– Boję się, że czeka mnie 30-letnia spłata kredytu za coś, co może nigdy nie być moje.
Filip Skweres przed "swoim” mieszkaniem– Boję się, że czeka mnie 30-letnia spłata kredytu za coś, co może nigdy nie być moje. Michał Świderski
Wzięliśmy kredyty, wykończyliśmy mieszkania, które nie są i już nie wiadomo, czy w ogóle będą nasze – mówią niedoszli mieszkańcy kamienicy przy ul. Budowlanej. Powiadomili prokuraturę.

Katarzyna Figura z Kołobrzegu mówi, że w styczniu ub. roku święcie wierzyła, że już pięć miesięcy później wyprowadzi się od rodziców do pięknego mieszkania w nowej Kamienicy przy ul. Budowlanej.

– To nie była dziura w ziemi. Budynek stał, pozostał montaż windy, drobne prace wykończeniowe. Przede wszystkim jednak uwierzyłam ofercie kołobrzeskiego biura nieruchomości, które w ofercie podkreślało bezpieczeństwo zakupu od dewelopera, gwarantowane m.in. tym, że kredytujący inwestycję Invest Bank, przeleje pieniądze nabywców zgromadzone na rachunku depozytowym, dopiero po zakończeniu budowy. Zapłaciłam zaliczkę, podpisałam umowę przedwstępną. Wzięłam kredyt, wpłaciłam na to bezpieczne konto ponad 200 tysięcy, dodatkowe 20 tysięcy zainwestowałam w wykończenie łazienki, korytarza i czekałam.

Podobne umowy zawarły łącznie cztery osoby.

– Za nasze przyszłe 51-metrowe mieszkanie wpłaciliśmy 231 tys. złotych – mówi Filip Skweres.
Wszyscy dopieszczali swoje przyszłe lokum. Roboty jednak przystopowały, deweloper, firma Hanza House Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie zaczął mówić o zakończeniu prac w sierpniu, ale w międzyczasie robotnicy zeszli z budowy.

Po zapewnieniach, że to chwilowe problemy, przyszli lokatorzy wymogli sporządzenie umów notarialnych z wpisem do księgi wieczystej. W zamian deweloper zażądał zgody na przedłużenie oddania budynku do użytku, wydzielenia i przekazania właścicielom mieszkań o rok. Zgodzili się. Umowy podpisali 13 sierpnia 2010 r.

– Do wykończenia całości brakowało ponad 300 tys. zł – mówi Katarzyna Figura. – Deweloper mówił, że np. zwiększy kredyt, by dokończyć prace. Brzmiało to wiarygodnie. Ale okazało się, że już 7 września podpisał umowę przedwstępną sprzedaży nieruchomości spółce KOTT z Sopotu. Tydzień później ta wzięła "naszą" nieruchomość w dzierżawę, by dwa tygodnie później zrobić jej cesję na prywatną osobę, kobietę. Jakby tego było mało, 30 września spółka KOTT dopełniła transakcji zakupu, zobowiązując się do zapłaty Hanzie ponad 4,8 mln złotych. Nasze – nie nasze mieszkania mają więc już nie tylko nowego właściciela, ale i dzierżawcę.

– Nie mamy ani mieszkań, ani naszych pieniędzy, bo rzekome konto depozytowe wcale takim nie było i pieniądze zabrał bank na poczet spłaty 10-milionów kredytu, który wziął deweloper – mówi Filip Skweres.
Z nowym właścicielem nieruchomości, prezesem firmy KOTT Tadeuszem Habasińskim rozmawiała Katarzyna Figura.

– Zawsze telefonicznie, bo mimo próśb o spotkanie, nigdy do niego nie doszło – mówi. – Nasi prawnicy twierdzą, że po zakupie przez KOTT również "naszych" mieszkań, nowy właściciel w świetle prawa nie ma już wobec nas żadnych zobowiązań! By poczuć się choć trochę bezpieczniej, poprosiliśmy o notarialne przepisanie na nas udziałów w ułamkowej części nieruchomości. Pan Habasiński się zgodził, ale potem albo tygodniami nie odbierał telefonu, albo wskazywał nam swojego notariusza w Elblągu, a my chcieliśmy móc skonsultować treść umowy z naszymi prawnikami. W końcu zawiadomiliśmy prokuraturę.

W zawiadomieniu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa czytamy, że niedoszli mieszkańcy podejrzewają wszystkie trzy związane umowami sprzedaży lub dzierżawy podmioty za działające wspólnie i w porozumieniu, a "cała operacja miała na celu uniemożliwienie nam uzyskania przyrzeczonych nam mieszkań", doprowadzić do uniemożliwienia egzekucji z nieruchomości przez bank, lub do niej doprowadzić po to, by z uwagi na trudną sytuację na rynku nieruchomości kupić ją za niską cenę.
– Bez zobowiązań wobec nas – twierdzi podpisana pod zawiadomieniem trójka ciągle niedoszłych lokatorów.

Ze spółką Hanza House nie udało się nam skontaktować, ale Tadeusz Habasiński poświęcił nam prawie godzinę. O zawiadomieniu prokuratury dowiedział się od nas: – Jestem w szoku, że ludzie, których zapewniłem, że dostaną swoje mieszkania, traktują mnie jak oszusta. Nieprawdą jest, że nie mam wobec nich zobowiązań, mogę je potwierdzić nawet notarialnie.

Zgodziłem się też na przepisanie ułamkowej części gruntu, sugerowałem nawet by wcześniej zwrócili się do banku o zgodę na uwolnienie tych udziałów spod obciążeń, by nie wpadli z deszczu pod rynnę. Reprezentująca mnie firma negocjuje z bankiem obniżenie zadłużenia, które teraz sięga 5 milionów zł. Gdy tylko dojdzie do porozumienia, zakończę inwestycję, która zważywszy na spadek cen nieruchomości, wobec wysokości wziętego kredytu stała się dla Hansy House nierentowna.

Ja też nie chcę na tym stracić. Liczę na porozumienie z bankiem. Myślę, że problem rozstrzygnie się w ciągu kilku miesięcy. Budowę dokończę ja albo dzierżawca, który przecież jak najszybciej chce czerpać zyski z dzierżawy. Wtedy nastąpi wydzielenie i przekazanie mieszkań całej czwórce. 

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na regiodom.pl RegioDom