Od 1998 do 2008 roku na zasiłki i zapomogi poszło około 330 mln zł. Jednak prawdziwa kumulacja wydatków nastąpiła w ostatnich czterech latach. Największe straty nastąpiły w wyniku powodzi z 2010 roku. Na usunięcie szkód i zapomogi dla poszkodowanych państwo wypłaciło ponad 2,3 mld zł. Jednak najwięcej wydano wtedy na zapomogi i pomoc dla powodzian – blisko 890 mln zł.
Wydatki z budżetu państwa i Funduszu Solidarności (środki unijne) na usuwanie szkód spowodowanych przez powodzie, ulewne deszcze, huragany i gradobicia [mln zł]
Źródło: Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji__
Najwięcej poszkodowanych rodzin, w związku z klęską w 2010 roku, było w województwach: dolnośląskim, małopolskim, opolskim, podkarpackim, śląskim i świętokrzyskim. Mniej, bo 875 mln zł wydano wtedy na naprawy i odbudowę infrastruktury, czyli dróg, mostów i budynków publicznych.
Rok i dwa lata później rząd był już mniej hojny dla powodzian – na zapomogi i pomoc dla nich wypłacono stosunkowo niewiele, w porównaniu z wydatkami na naprawę szkód - tylko 12,3 mln i 22,3 mln zł.
W latach 2009–2012 powodzie i ulewy spowodowały szkody, których wartość sięgnęła 14,5 mld zł. Blisko 18 proc. tej kwoty pokryły towarzystwa ubezpieczeniowe. W sumie od 2009 do 2012 roku klęski żywiołowe kosztowały ubezpieczycieli ponad 4,3 mld zł.
Najgorszy był 2010 rok. Wtedy powodzie dotknęły głównie mieszkańców miejscowości wzdłuż Wisły i jej dopływów. Tylko z tytułu polis i to bez uwzględnienia obowiązkowych ubezpieczeń rolnych, powodzianom wypłacono 940 mln zł. Z uwzględnieniem rolników, wydano ponad 1,4 mld zł (źródło: PIU, KNF).
Towarzystwa ubezpieczeniowe nie tracą na wypłatach odszkodowań
Wielomilionowe wypłaty nie oznaczają, że towarzystwa na ubezpieczeniach z tytułu klęsk żywiołowych straciły. Wprawdzie w 2010 roku wpływy ze składek były tylko o około 100 mln zł wyższe niż wypłaty, ale w pozostałych latach wpływy od ubezpieczonych przeważnie niemal dwukrotnie przewyższały wartość wypłacanych odszkodowań.
– Coraz częściej zdarzające się powodzie, trąby powietrzne czy gradobicia, wcale nie przekonały Polaków do ubezpieczania mienia – mówi Marcin Tarczyński, rzecznik Polskiej Izby Ubezpieczeń. Liczba polis od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie – 8 mln umów.
Warto przeczytać poradnik: Ubezpieczenie domu i innego majątku od klęsk żywiołowych
Powoduje to, że w Polsce nawet w przypadku takich klęsk jak ta w 2010, udział ubezpieczycieli w pokryciu strat spowodowanych żywiołem nie przekracza 12–13 procent.
W bogatych krajach Europy ubezpieczalnie płacą za 56 procent (Francja), a nawet za 75 procent zniszczonego mienia (Wielka Brytania). Podobną część strat - około połowy - z polis pokrywa się w USA czy w Australii.
Ubezpieczyciele narzekają, że Polacy, którzy przekonali się w ostatnich latach, że w przypadku nieszczęścia i tak mogą liczyć na pomoc państwa, dodatkowo zniechęcili się do kupowania polis.
Marcin Tarczyński wskazuje na jeszcze jeden aspekt – powszechne przekonanie, że polisy są drogie.
– Pytani w sondażach o to, dlaczego się nie ubezpieczają, nawet nie znając wysokości składek, mówią, że jest za drogo. Tymczasem średni koszt rocznej składki w przypadku mieszkania to 180 zł. Tyle mniej więcej miesięcznie wypala przeciętny palacz – tłumaczy rzecznik PIU.
Koniec hotelu Marriott w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?