Spis treści
Co dalej z cenami mieszkań?
– Dynamika wzrostów wyhamowała już na początku 2024 roku. Spodziewamy się, że z podobną tendencją będziemy mieli do czynienia również w II pół. 2024 roku. Coraz więcej deweloperów oferuje różnego rodzaju promocje, zwiększa się również skłonność do negocjacji. Będą lokalizacje, gdzie ceny mogą nieznacznie spaść. Będziemy to obserwować również na średnich cenach dla całych miast, ponieważ w ofercie deweloperów pojawia się coraz więcej mieszkań w segmencie popularnym w mniej atrakcyjnych lokalizacjach czyli tańszych – tłumaczy w komentarzu dla Strefy Biznesu Ewa Palus, główny analityk REDNET Property Group.
Z kolei Marek Wielgo, ekspert portalu rynekpierwotny.pl wskazuje, że zaostrzająca się konkurencja zmusiła niektóre firmy deweloperskie do obniżek cen, np. w postaci kilkuprocentowych rabatów czy gratisów typu komórka lokatorska lub miejsce w garażu.
– Na razie głównie w przypadku mniej popularnych lokalizacji i ostatnich mieszkań w zakończonych inwestycjach. Niektóre firmy proponują też system odroczonej płatności, który polega na tym, że nabywca może wpłacić 80 proc. lub nawet 90 proc. ceny mieszkania dopiero przy jego odbiorze – wskazuje. – Dla tego, kto korzysta z kredytu oznacza to realną korzyść. Nie musi bowiem uruchamiać całej kwoty kredytu w momencie zakupu i płacić od całości odsetek – wyjaśnia. Jego zdaniem deweloperzy zdają sobie sprawę, że wielu potencjalnych nabywców wstrzymuje się z decyzją zakupową ze względu na wysokie oprocentowanie kredytów hipotecznych.
Zdaniem Wielgo, do stabilizacji średniej ceny metra kwadratowego mieszkań w ofercie deweloperów, paradoksalnie mógłby się przyczynić również „Kredyt mieszkaniowy #naStart”. Jak nam wyjaśnia, chodzi o to, żeby więcej firm deweloperskich było zainteresowanych budową mieszkań w segmencie popularnym, czyli „na kieszeń” kredytobiorców.
– Wzrost podaży stosunkowo tanich mieszkań na rynku pierwotnym mógłby z kolei przyczynić się do stabilizacji cen na rynku wtórnym. Ubiegły rok pokazał, że mieszkania z drugiej ręki drożeją najszybciej wówczas, gdy kurczy się gwałtownie oferta firm deweloperskich – podaje.
Deweloperzy zmagają się z tym samym problemem od wielu lat
Palus zwraca uwagę, że deweloperzy zmagają się obecnie z brakiem stabilności otoczenia, co nie jest nowym problemem, ponieważ trwa to już kilka lat, a zaostrzyło się w 2022 roku. – Trudno planować wprowadzanie nowych projektów na rynek (a ten proces trwa często kilkanaście miesięcy, zanim biuro sprzedaży zostanie otwarte). Zmiany w polityce kredytowej, wprowadzenie niczym nieograniczonego programu BK2% niemal z dnia na dzień, zawirowania z warunkami technicznymi czy brak jasnych deklaracji co do ewentualnego nowego programu mieszkaniowego. Wszystko to nie sprzyja prowadzeniu działalności – wymienia.
– Problemem są oczywiście grunty, których zasób jest w naturalny sposób ograniczony, a przez politykę władz w których lokalizacjach wprowadzane są kolejne ograniczenia w realizacji nowych inwestycji – dodaje.
Również Wielgo wskazuje na problem zbyt małej podaży gruntów budowlanych, a w efekcie ich bardzo wysokie ceny oraz długotrwałe procedury budowlane. Oczywiście w poszczególnych miastach ten problem występuje z różnym natężeniem.
– Wygląda na to, że jedynie w Łodzi deweloperzy nie mają powodów do narzekań, bo tam nie brakuje terenów, zaś władze miasta nie rzucają inwestorom kłód pod nogi. Bank Gospodarstwa Krajowego udostępnił właśnie dane, z których wynika, że najwięcej „Bezpiecznych Kredytów 2%” trafiło na łódzki rynek mieszkaniowy. Czy to oznacza, że w Łodzi ceny mieszkań wzrosły najbardziej? Nie. Łódź była przez większą część ubiegłego roku oazą stabilności. Tylko tam wzrosła bowiem oferta nowych mieszkań, a co najważniejsze dla kupujących, ich ceny wzrosły najmniej – tłumaczy.
– Oczywiście trudno nie przyznać racji tym, którzy uważają, że wsparcie popytu na mieszkania jest pokusą dla sprzedających do podwyższania cen – wskazuje. – Z drugiej strony, nie wolno zapominać, że na poprawie koniunktury w budownictwie mieszkaniowym korzystają nie tylko – jak to zwykło powszechnie mówić – deweloperzy i banki – ddoaje.
Więcej zamówień mają też firmy wykonawcze, krajowi producenci materiałów budowlanych, wykończeniowych i wyposażeniowych, sprzętu AGD, mebli itd. Oznacza to także pracę w handlu i usługach, również tych nie związanych bezpośrednio z budownictwem.
– Zatem z dopłat do kredytów żyją tak naprawdę setki tysięcy, jeśli nie miliony Polek i Polaków. Wydatki na dopłaty do kredytów wrócą zaś do budżetu w postaci VAT, CIT i PIT. W dodatku raczej małe jest obecnie prawdopodobieństwo, że rosnący popyt zderzy się z malejącą podażą mieszkań. Tym bardziej, że „Kredyt mieszkaniowy #naStart” ze względu na ograniczenia nie spowoduje szturmu na banki – zaznacza.
– Liczę, że więcej firm uwzględni w swoich planach inwestycyjnych budowę lokali na kieszeń kredytobiorców. Rosnąca podaż na rynku pierwotnym zmusi zaś sprzedających używane mieszkania do umiaru w kwestii cen. Nie przypadkiem w ubiegłym roku mieszkania z drugiej ręki podrożały dużo bardziej niż nowe w Krakowie i Wrocławiu. To miasta, w których oferta deweloperów skurczyła się najbardziej – podsumowuje.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
Strefa Biznesu: Polska istotnym graczem w sektorze offshore
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?