Ciechocinek: po podłączeniu domów do miejskiej kanalizacji

redakcja.regiodom, Jadwiga Aleksandrowicz
Zalana kuchnia- Woda sięgała dotąd, mimo że natychmiast zaczęliśmy zbierać to, co wylewało się z muszli - pokazuje Jolanta Siwik.
Zalana kuchnia- Woda sięgała dotąd, mimo że natychmiast zaczęliśmy zbierać to, co wylewało się z muszli - pokazuje Jolanta Siwik. Jadwiga Aleksandrowicz
Od października ubiegłego roku mieszkańcy posesji przy ul. Kopernika przeżywają prawdziwy horror, gdy nieco obficiej popada. Tak, jak na przykład w poniedziałek wieczorem (05.09).

– Przez muszlę w ubikacji płynęły strugą fekalia. Gdybyśmy spali na piętrze, rano nie moglibyśmy tu wejść. Na szczęście natychmiast zaczęliśmy zbierać to, co płynęło z muszli – opowiada Jolanta Siwek. Pokazuje do jakiej wysokości stały ścieki, z którymi walczyli razem z chorym mężem przez wiele godzin.

– Mąż akurat jest świeżo po szpitalu. Nie wiem, jak to się dla niego skończy – kobieta prowadzi do pokoju, gdzie leżą mokre dywany, rozlatująca się podłoga nie da się już uratować, zacieki na ścianach zaświadczają, dokąd sięgała woda. Wszędzie unosi się fetor.

– To już trzecie takie zalanie, odkąd podłączono nas do miejskiej kanalizacji. Interweniowaliśmy w firmie wodociągowej, bo od początku były problemy. Najpierw potwornie cuchnęło w całym domu. Mówiono nam, że to przez słabą wentylację. Przy pierwszej ulewie zalało nam mieszkanie tak jak teraz. W wodociągach obiecali coś z tym zrobić. Podobnie jak obiecali, że zasypią dziury na podwórzu po robotach kanalizacyjnych. Niczego nie do tej pory zrobili – denerwują się Siwikowie.

Przeczytaj również: Podejrzane ścieki przy ujęciu pitnej wody w Jeżewie

Podobny koszmar przeżywają sąsiedzi z posesji obok. Gospodarz pokazuje brudną muszlę w łazience, którą też lało się do mieszkania to, co było w rurach. Wodę, która zalała mieszkanie już usunął.

– Czterdzieści lat tu mieszkamy. Mieliśmy szambo i święty spokój. Zachciało się nam zdobyczy cywilizacyjnych w postaci kanalizacji. Płacimy za nią i to niemało. I co z tego mamy? Zniszczony dom, bo od tych zalań wilgoć wchodzi na ściany i meble – pokazuje odpadającą farbę i zacieki.

Mieszkańców najbardziej denerwuje to, że w magistracie nikt nie chce z nimi o miejskiej kanalizacji rozmawiać. – Byłam dziś u burmistrza. Prosiłam, żeby przyszedł zobaczyć. Przecież mieszkamy przy tej samej ulicy, przy której znajduje się urząd, kilka domów dalej. Odmówił. Powiedział, że nie chce się denerwować. Pogratulowałam mu takiej bezstresowej pracy - nie ukrywa zdenerwowania Jolanta Siwik. Twierdzi, że od pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji usłyszała, że kanalizacja zrobiona jest metodą oszczędnościową. - Podobno nie ma tu osobnej kanalizacji burzowej - mówi Jolanta Siwik.

Przeczytaj również: Nakło. Szambo pod lupą inspektora

Próbowaliśmy się dowiedzieć, o co chodzi z tą kanalizacją w MPWiK, ale pani prezes jest na urlopie. Zastępująca ją główna księgowa odesłała do kierownika. - Byłem tam dziś. Jest problem, bo kolektor znajduje się wyżej niż posesje - przyznał kierownik Piotr Zabłocki. Na pytanie, czy jest na to jakaś rada, odpowiedział, że trzeba by chyba założyć klapy zwrotne, ale należy poczekać na powrót z urlopu pani prezes.

– Pani prezes już w październiku obiecywała, że zamontowana zostanie tu jakaś pompa. Tylko utrapienie z tą kanalizacją. Myślę, że źle ją wykonano, a teraz wszyscy udają, że nic się nie dzieje. Nikogo nie obchodzi, że mamy fekalia w pokojach. Bylebyśmy płacili za odbiór ścieków - denerwuje się Jolanta Siwek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dom i nieruchomości

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na regiodom.pl RegioDom