Wygląda to na definitywny koniec obecności konińskiej firmy w naszym mieście. Urzędnicy z bydgoskiego ratusza na pewno nie będą tej obecności wspominać najlepiej. O sprawie problemów z firmą Szart już pisaliśmy. Przypomnijmy tylko, że przedsiębiorstwo wygrało przetarg na sprzątanie 5 sektorów miasta, bo zaproponowało najniższą ofertę. Szybko jednak okazało się, że tanio wcale nie znaczy dobrze.
Problemy z Szartem zaczęły się już na początku, bo firma na czas nie dostarczyła ulicznych koszy. Później zaczęła je instalować na m.in. słupkach od znaków drogowych zamiast na specjalnie do tego wyznaczonych.
Od pewnego czasu inspektorzy ratusza przeprowadzający regularne kontrole zauważyli, że firma Szart nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Zaczęło się nakładanie kar, które tylko częściowo poprawiło sytuację. Na Bartodziejach, Wyżynach czy w Fordonie z pojemników śmieci się wręcz wylewały, a niedawno obok ulicznych koszy zaczęły się pojawiać czarne worki. Co gorsza miasto nawet nie wie, gdzie firma wywozi śmieci w workach. Na miejskie wysypisko Szart nie ma wstępu z powodu zaległości finansowych.
Jak już informowaliśmy, miasto zdecydowało się zerwać umowę z firmą Szart. Chce rozpisać nowy przetarg, ale do tego czassu ktoś musi konińską firmę zastąpić.
Bydgoski ratusz wysłał więc tzw. zapytania ofertowe do firm zajmujących się wywożeniem śmieci. W poniedziałek miało odbyć się otwarcie ofert, ale nikt się nie zgłosił. - W tej sytuacji zdecydowaliśmy się podpisać umowę ze Spółdzielnią Socjalną Bygdoszczanka. Będą opróżniać kosze do czasu, aż nie wybierzemy w przetargu nowej firmy - mówi Hanna Pawlikowska, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej. Spółdzielnia już w poniedziałek miała zabrać się za sprzątanie po firmie Szart. Mają zniknąć czarne worki, a kosze zostaną wreszcie opróżnione.
(ast)
