Rodzinna firma z zasadami. Zaczęło się od produkcji nasion, teraz to ponad 1000 ha upraw

Katarzyna Laszczak
Mój tata – dr inż. Wiesław Legutko – odziedziczył po swoich rodzicach małe gospodarstwo rolne, na którym rozpoczął produkcję nasion dla innych firm nasiennych – mówi Joanna Legutko.
Mój tata – dr inż. Wiesław Legutko – odziedziczył po swoich rodzicach małe gospodarstwo rolne, na którym rozpoczął produkcję nasion dla innych firm nasiennych – mówi Joanna Legutko. W.Legutko
O tym, jak z niewielkiego rodzinnego gospodarstwa rozwinęła się firma o zasięgu międzynarodowym, specjalizująca się w produkcji nasion warzyw, ziół i roślin ozdobnych, rozmawiamy z Joanną Legutko, wiceprezeską W.Legutko.

Spis treści

Zaczęło się od 4 hektarów, teraz firma ma zasięg międzynarodowy

RegioDom: W.Legutko to rodzinna firma, która jest liderem w produkcji i sprzedaży nasion. Ale zaczynali Państwo od kilku hektarów upraw, teraz jest to ponad 1000 ha?

Joanna Legutko: Tak, tak. Właściwie to zaczynaliśmy od 4 hektarów. Mój tata – dr inż. Wiesław Legutko – odziedziczył po swoich rodzicach małe gospodarstwo rolne, na którym rozpoczął produkcję nasion dla innych firm nasiennych. Angażował nas do pomocy już odkąd byliśmy dziećmi.

Z czasem to gospodarstwo tata rozwijał, bo był wtedy duży popyt na nasiona. W związku z tym kupowaliśmy i dzierżawiliśmy więcej gruntów. Dzisiaj jesteśmy firmą o zasięgu międzynarodowym, a nasza działalność spełnia standardy światowe w tej branży.

Zdecydowana większość naszych pól uprawnych znajduje się poza Polską. Wokół firmy to jest dosłownie margines – 80 ha. Natomiast gros produkcji odbywa się w Azji, w Afryce, w Stanach Zjednoczonych, na terenie innych krajów europejskich, gdzie kontraktujemy plantacje z lokalnymi rolnikami i wysyłamy im nasze nasiona do reprodukcji. Jest to typowa praktyka dla firm z rynku nasiennego. Oczywiście wszystkie nasze pola są pod naszym stałym nadzorem, jeździmy tam z tatą i osobiście kontrolujemy te plantacje. Oboje z tatą jesteśmy  inspektorami nasiennymi. Jako właściciele dbamy o to, żeby mocno trzymać rękę na pulsie.

Polska firma konkuruje z holenderskimi gigantami

Jak wygląda Państwa sytuacja na rynku międzynarodowym?

Obecnie eksportujemy nasiona do ponad 65 krajów na świecie. Natomiast nasza działalność ewoluowała przez ostatnie lata. Początkowo działalność firmy opierała się na sprzedaży nasion torebkowanych dla klientów amatorskich. Natomiast około 20 lat temu mój tata rozpoczął również odsprzedaż surowca luzem innym firmom nasiennym. Tak więc nasz materiał siewny sprzedajemy sami, ale zaopatrujemy też innych sprzedawców. I pod tym kątem jesteśmy ewenementem – nie ma drugiej takiej firmy w Polsce. W tym aspekcie konkurujemy z największymi holenderskimi gigantami. Stąd też ten eksport do ponad 65 krajów.

Natomiast jeśli chodzi o sprzedaż nasion w torebkach, to jesteśmy liderem na rynku polskim i krajach ościennych. W branży nasiennej obserwujemy duży patriotyzm lokalny i na przykład Niemcy preferują marki rodzime. My zaś, w segmencie hobby i nasion torebkowanych jesteśmy liderem w Polsce, Czechach, Słowacji, krajach nadbałtyckich, dostarczamy nasze produkty również do Anglii i trochę do Stanów Zjednoczonych, dla Polonii amerykańskiej.

Gdzie najwięcej Państwo eksportują?

W tej chwili dwa główne kierunki eksportu to firmy nasienne w Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Był oczywiście czas, że dużo eksportowaliśmy na wschód, ale teraz z racji wojny to się zmieniło. W momencie, gdy rozpoczęła się agresja Rosji na Ukrainę, zdecydowaliśmy, że nie będziemy tego popierać i zaprzestaliśmy współpracy z rosyjskimi firmami. Odbiło to się mocno na naszym wynikach sprzedaży, gdyż jest to duży rynek zbytu. Jednak, z uwagi na to, że u nas pracuje bardzo dużo Ukraińców, wykazaliśmy się po prostu solidarnością z ludźmi.

Kiedy zaczęła się wojna, działo się dużo tragedii. Pomagaliśmy też wielu osobom w znajdowaniu mieszkań, czy szkoły dla dzieci. Byliśmy bardzo blisko tych ludzi i byłoby hipokryzją działanie na dwa fronty. A ja z kolei zawsze mówię, że „małą łyżką też się można najeść”, więc poszliśmy w takim kierunku.

Marka własna zbudowana na fachowej wiedzy i umiejętnościach założyciela

Gdybyśmy mogli wrócić jeszcze do początków firmy, to chciałam zapytać, jakie były największe zmiany, które Państwo wprowadzili? Co było impulsem do rozwoju, albo co pozwoliło na osiągnięcie takiego sukcesu?

Powiem ze swojego punktu widzenia, bo od początku zajmowałam się handlem i marketingiem. Kształciłam się w tym kierunku więc w momencie kiedy przyszłam do pracy, najpierw zrobiłam benchmark rynkowy: z kim mamy do czynienia, kto jest konkurentem na rynku. Z tego co zauważyłam, w branży panowała stagnacja. Głównymi operatorami były firmy państwowe. Działał jeden podmiot zagraniczny, który wszedł już na rynek i on zaczynał pokazywać nowe tchnienie i w marketingu i w działaniach różnego rodzaju.

Jednak było wiadomo, że musimy mieć swój pomysł na firmę. Ja poszłam w kierunku bardzo mocnego promowania marki własnej, którą mamy. Wynika to z faktu, że mój tata jest ikoną w branży nasiennej, jest znaną postacią w biznesie międzynarodowym i wykształconym hodowcą. W związku z tym historia zbudowana wokół niego – jego wiedzy i umiejętności była po prostu historią prawdziwą i na jej gruncie zaczęłam budować to, czym wyróżnialiśmy się i do dziś się wyróżniamy. Wiedza, jakość, innowacyjność – to są cechy, które my po prostu mamy i z roku na rok to rozwijamy.

Nie tylko sprzedaż produktów, ale też wiedza i budowanie społeczności

Zawsze starałam się, żebyśmy dawali klientom coś, czego nikt inny nie ma. Stąd też co roku powstawały nowe serie nasion. Raz były to nasiona dla dzieci, w kolejnym sezonie serie nasion na balkony i tarasy. Innym razem była to rozbudowana np. oferta ziół, które u innych producentów są bardzo okrojone. Co roku staraliśmy się zaskakiwać rynek jakimś nowym pomysłem i wychodzić naprzeciw potrzebom klientów.

Po kilku latach przyszedł pomysł z kolei na rebranding, czyli odświeżenie marki, co też, myślę, dało nam dodatkowy bodziec. Mimo że udało nam się osiągnąć pozycję lidera, nie zwalniamy tempa i staramy się być atrakcyjni dla klienta. Oferujemy mu też content, naszą ekspercką wiedzę i porady ogrodnicze. Na naszej stronie internetowej i w mediach społecznościowych można znaleźć wiele informacji, którymi bardzo mocno staramy się wyróżniać. Celem naszej działalności nie jest wyłącznie sprzedaż produktów, to budowanie społeczności, która będzie lojalna marce, będzie miała do nas zaufanie i wracała nie tylko po nasiona, ale też wiedzę. Chcemy oferować klientowi najwyższej jakości produkty, które będą dawały mu przyjemność i satysfakcję.

W czym widzi Pani największe zagrożenie albo konkurencję dla firmy?

W nieuczciwej konkurencji. W tym, że jednak cały czas na rynku spotykamy się z cenami dumpingowymi, z którymi już po prostu nie jesteśmy w stanie konkurować. Ale to są już takie biznesowe trudności i myślę, że ma je każdy, kto prowadzi działalność. Konkurujemy jednak jakością i innowacyjnością.

Zadaniem dzisiejszego przedsiębiorcy jest to, żeby znajdować ciągle jakieś nowe pomysły, być konkurencyjnym, być ciekawym

A jak widzi Pani przyszłość firmy?

Nasza firma jest dosyć duża. Zatrudniamy wielu pracowników. Rozrośliśmy się przez lata w wyniku galopującego popytu na nasze produkty. Musieliśmy rozbudować załogę i infrastrukturę. W dzisiejszych czasach, a wiadomo, że pod kątem biznesowym wszyscy mamy do czynienia z kryzysem, nasze działania jako teamu dyrektorów i menadżerów mocno koncentrują się na optymalizacji naszej działalności. Na tym, żeby umiejętniej pracować z ludźmi i efektywnie wykorzystywać infrastrukturę.

Zadaniem dzisiejszego przedsiębiorcy jest to, żeby znajdować ciągle jakieś nowe pomysły, być konkurencyjnym, być ciekawym. To są wyzwania, z którymi ja muszę sobie poradzić w kontekście strategii długofalowej. Bo osiągnęliśmy wiele i na pewno moim marzeniem jest to, żebyśmy utrzymali pozycję lidera, ale bez przerostu ambicji. Bo tak jak wcześniej wspomniałam, małą łyżką też się można najeść.

Prowadzenie firmy wiąże się nie tylko z wieloma wyzwaniami logistycznymi, ale też emocjonalnymi, dlatego że pracujemy z ludźmi. Mój dzień pracy w dużej mierze opiera się na rozmowach z pracownikami, na motywowaniu ich, na wspieraniu. I to są aktualne wyzwania dla menadżerów dzisiaj, moim zdaniem, pracownika nie motywuje się tylko pieniędzmi, ale też dobrą atmosferą w pracy. Trzeba być po prostu dobrym szefem. I to są takie wyzwania, które sądzę, że mnie osobiście czekają na najbliższe lata.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź RegioDom codziennie. Obserwuj RegioDom.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dom i nieruchomości

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na regiodom.pl RegioDom