„Na papierze" wszystko wyglądało dobrze. Planowany niski czynsz dla najemców „rządowych" czynszówek nie był pomysłem z kosmosu. Budowa mieszkań miała odbywać się na gruntach należących do Skarbu Państwa. Powierzchnie do zabudowy przekazywać do programu mogły i nadal mogą spółki państwowe, takie jak: Agencja Mienia Wojskowego, PKP, Poczta Polska i kilka innych. Tani grunt już na starcie miał dawać pewien przywilej cenowy przyszłym najemcom.
Przeczytaj również: Ile wyniesie podatek od deszczówki i kto go zapłaci?
Do tego dochodził projekt budowlany, wspólny dla wielu inwestycji – w ten sposób można byłoby oszczędzić na materiałach budowlanych, wszak skala zamówień to poważny argument do uzyskania niskiej ceny. To jednak ciągle za mało, by uzyskać obiecane 8,5 zł za metr kwadratowy najmowanej powierzchni (gdy po prostu w lokalu chciało się mieszkać), ewentualnie złotych 12 (gdy chciało się lokal wykupić na własność). Szacuje się, że minimum, które da się osiągnąć to 20 złotych czynszu za metr kwadratowy plus koszty eksploatacyjne. Skąd ta zmiana?
Bo praca była za droga
Okazuje się, że budowa tanich czynszówek w ramach Krajowego Zasobu Nieruchomości (to tam miały grunty przekazywać spółki Skarbu Państwa) po prostu nie ruszyła. To, co buduje się obecnie (to około 2 tysięcy mieszkań, najbardziej zaawansowane są projekty m.in. w Jarocinie i Gdyni), to część komercyjna przedsięwzięcia powstająca na gruntach należących do deweloperów. Nie przewidziano również, że tak bardzo wzrosną wynagrodzenia, a więc koszty pracy. W ten sposób zakładanego limitu na budowę metra kwadratowego nowego mieszkania w wysokości 2,5 tysiąca złotych nikt nie jest w stanie utrzymać. Tym bardziej, że zaostrzono wymogi dotyczące energooszczędności nowych budynków, co wymusza zastosowanie przy budowie odpowiednich, droższych materiałów.
Dowiedz się więcej: Co dalej z rządowym programem tanich mieszkań
Mieszkania będą więc droższe w najmie. Co prawda 20 złotych plus koszty eksploatacyjne to ciągle dobra oferta w wielu miastach wojewódzkich, ale w mniejszych miejscowościach, a to tam program Mieszkanie Plus miał budować czynszówki (bo deweloperzy niechętnie w takich miejscach inwestują), może być ceną zbyt wysoką. W Katowicach otwarcie mówi się, że cena najmu metra kwadratowego powinna oscylować wokół 24 złotych, co da 1200 złotych miesięcznie za najem 50-metrowego lokalu. Na Śląsku to stawka do zaakceptowania, ale w niewielkim Jarocinie – już niekoniecznie może wzbudzić wielkie zainteresowanie. Zmienią się również zasady korzystania z rządowego programu – otwarcie mówi się o tym, że czynszówki pozostaną tylko czynszówkami i nie będzie już możliwości dojścia do własności, jak również możliwości dziedziczenia prawa do zamieszkiwania w takim lokalu.
Niski czynsz z dopłatami
Czynsz będzie mógł być niższy niż obowiązujący na lokalnym rynku, ale poziom dopłat – bo to one mają zapewnić niskie ceny najmu – będzie zależny od statusu majątkowego i finansowego najemcy. Kto i na jakich zasadach będzie mógł skorzystać z dopłat, określi dopiero ustawa, ale sama zapowiedź wprowadzenia pewnych limitów sprawia, że program Mieszkanie Plus przestanie być dostępny niemal dla wszystkich, jak pierwotnie planowano. Co więcej, wiele wskazuje na to, że umowy będą podpisywane na czas określony (mówi się o 15 latach), po czym nastąpi weryfikacja sytuacji finansowej najemcy. Ostateczne przepisy w tej sprawie mamy poznać najpóźniej do połowy roku.
Zobacz wideo: Wybudowali dom w cenie mieszkania. Jak im się to udało?
