Zakaz sprzedaży tzw. kopciuchów to wynik nowelizacji rozporządzenia z 2017 roku, które takie obostrzenia już przewidywało, ale jego przepisy były łatwe do ominięcia przez nieuczciwych sprzedawców i producentów. Część z nich zastosowała „patent" znany chociażby z rynku oświetleniowego – choć sprzedaż żarówek 100 W jest formalnie wykluczona, to wystarczy nazwać je urządzeniami grzewczymi (albo żarówkami wstrząsoodpornymi) by dalej wprowadzać je na rynek. W wypadku kotłów było podobnie, oto „kopciuchy" stały się „podgrzewaczami wody użytkowej" albo „urządzeniami na biomasę niedrzewną". Tak się bowiem składało, że w rozporządzeniu urządzenia te nie były wskazane jako takie, których nie będzie można wprowadzać na rynek.
Warto przeczytać: Piec rakietowy – czym jest, jak działa i ile kosztuje?
Zakaz sprzedaży kotłów wysokoemisyjnych jako element walki ze smogiem
Tymczasem rozporządzenie, które właśnie „uszczelniono" nowymi zapisami, miało być ważnym elementem walki o czyste powietrze w naszym kraju. Dotyczyło kotłów do 500 kW, a więc praktycznie wszystkich, które mają zastosowanie w domach jednorodzinnych i małych firmach. A to właśnie kotły, które nie spełniają żadnych norm są w znacznej części odpowiedzialne za smog w miastach. O ile w dużych, stacjonarnych sieciach handlowych przepisy rozporządzenia szanowano, wycofując zakazane urządzenia z obrotu, to internet stał się miejscem, w którym bezklasowymi kotłami handlowano nadal.
Producenci odpowiadali w ten sposób na popyt ze strony klientów, którzy nie chcieli, a często po prostu nie mogli kupić kotłów spełniających najnowsze, rygorystyczne normy emisyjne. Różnica w cenie między piecami starego typu, a tymi nowoczesnymi sięgała bowiem 100 procent. Obecnie kotły spełniające normy kosztują od 10 tysięcy złotych wzwyż, „kopciuchy" o połowę mniej. Dla wielu osób była to bariera nie do pokonania, z czego zdawali sobie sprawę producenci. Tymczasem rozporządzenie wprowadzano po to, by chronić powietrze i mieszkańców, którzy dotknięci są problemem smogu. Przez takie podejście producentów i sprzedawców cele środowiskowe ciężko byłoby jednak spełnić.
Do antysmogowej koalicji dołączył największy polski serwis aukcyjny, który jest, a właściwie był, ważnym kanałem sprzedaży dla kotłów, które nie spełniały norm. Serwis zadeklarował, że we współpracy z organizacjami społecznymi (tu na pierwsze miejsce wysuwa się Polski Alarm Smogowy) będzie wyszukiwał i usuwał aukcje, na których próbuje się sprzedawać „kopciuchy".
Przeczyta również: 3 polskie miasta na liście najbardziej zanieczyszczonych miejsc w Europie
Władze chcą jeszcze uszczelnić system obrotu piecami, gdyż jak się szacuje szara strefa w tej branży to około 20 procent całkowitej sprzedaży. Minister Jadwiga Emilewicz zapowiedziała, że przygotowywane są nowelizacje Prawa ochrony środowiska, a także ustawy o inspekcji handlowej. Wszystko po to, by zablokować import „kopciuchów" nie tylko z unijnych krajów, ale również z terenów Europejskiego Obszaru Gospodarczego (np. z Norwegii), a także z Turcji i Ukrainy.
Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii zaproponowało by oszustwa, polegające na wprowadzaniu do obrotu kotłów, które nie spełniają norm, zgłaszać na specjalny adres e-mailowy – [email protected]. Wszystkie sygnały od konsumentów i mieszkańców mają być przesyłane do Inspekcji Handlowej i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, które podejmą działania wobec takich sprzedawców.
Dowiedz się: Jak ubiegać się o dofinansowanie do pomp ciepła w ramach programu "Czyste Powietrze"
