U pana Grzegorza byliśmy przed świętami Bożego Narodzenia. Mężczyzna po trzech udarach, z paraliżem prawej ręki mieszka w 30-metrowym mieszkaniu socjalnym w Starachowicach.
Jedno pomieszczenie przedzielone jest meblami na dwie części – pokój i kuchnię. Łazienki nie ma – służą za nią dwa wiadra i plastikowa miska. Wodę trzeba przynieść z kranu, który znajduje się przed budynkiem.
Pan Grzegorz prosił redakcję o pomoc, bo nie mógł doczekać się remontu starego pieca kuchennego. Zużycie trzonu kuchennego wiosną zeszłego roku stwierdził kominiarz. To on powiadomił Urząd Miejski, do którego należy budynek socjalny. Pod koniec maja pan Grzegorz z Urzędu Miasta dostał pismo, w którym przeczytał, że w związku z tym, że „trzon kuchenny służy jako źródło ogrzewania mieszkania gmina podejmie się naprawy w najbliższym czasie". Pan Grzegorz był pewien, że jest to kwestia najbliższych tygodni, tym bardziej, że na początku sierpnia dostał kolejne pismo, że prace zostały zlecone wykonawcy.
Tymczasem przyszła jesień. Podczas kolejnych wizyt w Urzędzie Miejskim pan Grzegorz słyszał, że piec będzie zrobiony „za tydzień", „na Wszystkich Świętych". W połowie grudnia pojawiły się większe chłody. Wtedy pan Grzegorz poprosił o interwencję naszą redakcję. Kiedy odwiedziliśmy go w mieszkaniu, termometr pokazywał 12 stopni Celsjusza, podobnie jak na zewnątrz, a pan Grzegorz w domu siedział w zimowych butach i kurtce. Drugi piec kaflowy, który stoi w części pokojowej nie dawał wystarczająco dużo ciepła, żeby ogrzać całe pomieszczenie.
Po trzech tygodniach od naszego spotkania w domu pana Grzegorza zamontowany został nowy piec.
– Długo to trwało. Najpierw pracownicy firmy wykonującej remont rozebrali stary piec. Zrobił się wielki bałagan, ale jakoś dałem radę go posprzątać. Po kilku dniach pracownicy zrobili na podłodze betonową wylewkę, potem ułożyli płytki na podłodze, zatynkowali ścianę w miejscu gdzie stał piec. Wreszcie tydzień temu przywieźli i zamontowali piec. Nawet ścianę koło pieca mi pomalowali. Jak poszli, kiedy sprzątałem z radości jednocześnie się śmiałem i płakałem. Teraz żyję jak w bajce. Mogę w domu chodzić w kapciach i koszuli, bo jak napalę, to mam nawet 23 stopnie Celsjusza. Piec długo trzyma ciepło, nie trzeba wcale dokładać dużo drewna, a na górnej płycie można szybko zagotować wodę na herbatę. Pod spodem jest duchówka, w której można odgrzać jedzenie. W tej chwili nie muszę nawet palić w piecu w pokoju, bo ten kuchenny daje ciepło na cały dom – mówił uszczęśliwiony mężczyzna demonstrując zalety nowego pieca.
Pan Grzegorz podkreślił, że bardzo zależało mu, żeby piec został zamontowany przed 24 stycznia, bo na ten dzień ma skierowanie na trzy tygodnie do sanatorium. Mieszkaniem zajmie się jego mama, która, żeby nie marznąć w mieszkaniu, jesienią przeprowadziła się do córki do Bytomia.
– Teraz, kiedy w mieszkaniu jest ciepło, będzie mogła wrócić. Wysłałem jej zdjęcie nowego pieca telefonem komórkowym. Nie mogła uwierzyć, że to prawda. Już nie może się doczekać powrotu do domu – powiedział pan Grzegorz.