
Schodki do windy
W czasach PRL-u nie zawsze projektowano z myślą o osobach z trudnościami w poruszaniu się. Najlepszym przykładem są windy w blokach, do których często prowadzą... schody. Kilka schodków czy nawet całe półpiętro do pokonania to żadna przeszkoda dla osoby zdrowej, ale osoby z niepełnosprawnościami (a nawet rodzice z wózkiem) dobrze rozumieją problem.

Brak wind w niższych blokach
Dla pary zdrowych nóg wejście po schodach na 3. czy 4. piętro to żaden problem, ale dla wielu osób starszych i niepełnosprawnych takie schody to już przeszkoda nie do pokonania. Tymczasem w w PRL-u windy budowano głównie w blokach mających od pięciu pięter w górę. Tak narodził się problem tzw. więźniów czwartego piętra – osób z trudnościami w poruszaniu się, które od lat praktycznie nie opuszczają mieszkań.

Braki i fuszerki
Dostałeś klucze do mieszkania? To jeszcze nie znaczy, że jest ono w pełni gotowe. W czasach PRL-u w zasadzie normą były najróżniejsze braki i niedoróbki w świeżo wybudowanych blokach, wynikające z oszczędności i pośpiechu. Mogły to być np. niedziałające jeszcze gniazdka czy brak armatury łazienkowej. Część fuszerek ujawniały dopiero późniejsze remonty, np. schowane w ścianie działowej worki po cemencie i inne śmieci pozostawione przez budowlańców.

Brak chodników, infrastruktury, a czasem i ulic
Wiele PRL-wskich osiedli było zaplanowanych lepiej niż współczesne osiedla – bloki rozmieszczano rzadziej, a między nimi umieszczano usługi i zieleń. Z realizacją tych planów bywało już jednak różnie. Osoby dorastające w PRL-u dobrze pamiętają bloki bez usług wyrastające pośrodku niczego, do których brnęło się przez błoto, bo opóźniła się budowa chodników. Czasem nawet na sensowną drogę dojazdową czekało się całe dekady, nie wspominając już o połączeniu autobusowym z centrum.