Pięcioosobowa rodzina: żona Roksana, 18-miesięczna Ania,9-letni Seweryn, nowonarodzony malutki Mateusz i ojciec Paweł mieszkają w zagrzybionym, jednopokojowym lokalu zastępczym, na 24 mkw.
- Nasze poprzednie mieszkanie straciliśmy w lipcu zeszłego roku. W nocy w budynku przy ul. Strzeleckiej wybuchł pożar. Ewakuowano wszystkie rodziny, w tym naszą - tłumaczy pan Paweł. - Straciliśmy większość sprzętów i ubrań. Budynek został zrujnowany. Groził zawaleniem, więc nie pozwolono nikomu już tam mieszkać.
Przeczytaj też: Burmistrz Międzyrzecza skazany na dwa lata więzienia! Wyrok jest w zawieszeniu
Miasto znalazło wtedy lokale dla rodzin pogorzelników. Kołodziejczakowie zamieszkali przy ul. Staszica: - Szybko się zgodziliśmy. Chcieliśmy zacząć normalnie funkcjonować. Najbliżsi pomogli się nam urządzić -twierdzi ojciec rodziny. Miasto obiecało, że budynek przy ul. Strzeleckiej zostanie wyremontowany w ciągu roku. - Nie jestem pewien czy to się uda. Wiem, że nie rozpoczęto żadnych prac - mówi Paweł Kołodziejczak. - Przyznam szczerze, że razem z rodziną boimy się tam wrócić. Do dziś nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Okolica jest nieprzyjemna. Skąd pewność, że znowu ktoś nie zaprószy ognia? Tamto mieszkanie też ma tylko 27 mkw.
Ale w lokalu przy ul. Staszica pan Kołodziejczak również nie chce zostać. - Było ciężko, ale jakoś sobie radziliśmy. Pojawił się jednak problem z grzybem na ścianach. Nie możemy się go pozbyć. Dowiedziałem się, że to dla tego, iż na zbyt małej powierzchni mieszka za dużo osób - opowiada. Rodzice zaczęli bać się o zdrowie dzieci. Grzyb pokrył kawałki ścian w kuchni i głównym pokoju. - Usuwałem go własnymi siłami, ale ciągle wracał - twierdzi pan Paweł. Sytuacja uległa jednak pogorszeniu. - Ania trafiła w zeszłym roku do szpitala na dwa tygodnie. Miała problemy z oddychaniem. Lekarz powiedział, że to grzyb w naszym mieszkaniu jej szkodzi. Od tamtej pory sypia tylko przy grzejniku - tłumaczy zafrasowany ojciec.
Przeczytaj też: Bezdomny kupił los za ostatnie pieniądze i... wygrał fortunę
Mężczyzna zaczął pisać pisma do władz miasta z prośbą o przyznanie rodzinie większego lokum. Otrzymał jednak odpowiedź negatywną. -Wiem, że sytuacja jest trudna, ale w tym momencie nie możemy przyznać im większego mieszkania. Formalnie rodzina Kołodziejczaków przypisana jest do lokalu przy ul. Strzeleckiej. Kiedy zostanie wyremontowany będą mogli tam wrócić i starać się o coś większego. Nie możemy omijać prawa - twierdzi Krzysztof Sikora z Urzędu Miasta.
Dopytujemy się, kiedy spalony budynek zostanie odnowiony. - Powinien być gotowy do połowy roku. Będzie to remont kapitalny, więc warunki na pewno będą dobre - odpowiada. - Opóźnienia związane są ze sporem z ubezpieczycielem. Walczymy o większe pieniądze.
A co do tego czasu ma robić rodzina Kołodziejczaków? - Kiedy się wprowadzali na ul. Staszica mieszkanie było zaraz po remoncie. Wyślemy pracowników administracji żeby obejrzeli zagrzybienie i postarali się mu zaradzić - obiecuje K. Sikora.
