Choć sytuacja była groźna, na całe szczęście wszystko rozeszło się po kościach. Wciągu kilkudziesięciu minut saperom udało się wyciągnąć pocisk z ziemi. Po południu w czwartek (13 września) został on zdetonowany w bezpiecznym miejscu, na poligonie.
- Kamień spadł mi z serca - przekonywała po akcji Ewa Piórkowska. Wcześniej nie była taka spokojna. Więcej - nikt z mieszkańców nie był.
Gorąco przy ulicy Kalinkowej 8 zrobiło się około godz. 10.00. Na pocisk łopatą trafił jeden z robotników. Bomba lotnicza znajdowała się tuż przy schodach wejściowych do budynku - około 30 cm pod ziemią. Widziała to Ewa Piórkowska, która od razu zadzwoniła po policję. - Co miałam zrobić? Przecież to nie przelewki - tłumaczyła pani Ewa.
Z tego doskonale zdawali sobie sprawę policjanci, którzy bez dwóch zdań uznali: ewakuacja. Swoje mieszkania musiało opuścić 37 osób z kilku budynków. - Zdążyłam zabrać dokumenty - dodała Piórkowska.
Bomba pod kamienicą w Grudziądzu. Mieszkańcy ewakuowani [zdjęcia]
Na ulicy Kalinkowej pojawili się również pracownicy miejskiego wydziału zarządzania kryzysowego, którzy w obrębie kilkudziesięciu metrów wraz z mundurowymi wyznaczyli strefę bezpieczeństwa. Przed godz. 13 przyjechali saperzy z Chełmna, którzy z zegarmistrzowską precyzją wykopali pocisk. - Do samochodu niosło go 4 żołnierzy. Mógł ważyć 100 kilogramów - wyjaśniał Rafał Cywiński, naczelnik wydziału zarządzania kryzysowego urzędu miejskiego.
O dziwo, niebezpieczne znalezisko wcale nie zaskoczyło mieszkańców. Starsi lokatorzy pamiętają bowiem wojnę i to, że w trakcie nalotów nie wszystkie pociski wybuchały. - Moja babcia powtarzała, że mieszkamy na bombie. Wszyscy sądziliśmy, że leży ona gdzieś głęboko, pod piwnicą - wyjaśniała Piórkowska.
Jej sąsiadka (rocznik 1933) z pobliskiej kamienicy uzupełniała, że tutaj może być o wiele więcej pocisków. - Oby tylko nigdy nie eksplodowały - mówiła Regina Wrzesińska.
Rafał Cywiński podkreślał, że zarówno w Grudziądzu, jak i innych miastach, jeszcze przez dziesięciolecia będziemy trafiali na takie „niespodzianki". - Ktoś kiedyś zaproponował, abyśmy stworzyli mapę zagrożeń wybuchami. Odpowiedziałem, że to nie ma sensu, bo musiałaby ona objąć nasze całe miasto - przekonywał urzędnik.
Mariusz Żebrowski, historyk z Grudziądza dodał: - Armie zostawiły w naszym mieście niezatarty ślad w postaci bomb czy amunicji. Przypomniał on, że po wojnie Grudziądz był rozminowywany. - Usunięcie wszystkiego graniczyło jednak z cudem - podkreślił.
Koniec hotelu Marriott w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?