Na budowę prakingu przy apartamentowcu nie chcą się zgodzić miejscy urzędnicy, którzy pozwolili na budowę bloku mieszkalnego. Twierdzą, że działka należy do gminy. Rację deweloperowi przyznał minister spraw wewnętrznych i administracji. Ale magistrat od jego decyzji odwołał się do sądu.
To kuriozum. Najpierw prezydent wydał decyzję o pozwoleniu na budowę bloku, a teraz nie chce się zgodzić, by obok powstał parking. Twierdzi, że byłby zlokalizowany na działce gminnej. Tymczasem teren należy do trzech osób fizycznych, które od lat tam mieszkają i chcą mi sprzedać część swej ziemi – mówi Andrzej Biruk z Przedsiębiorstwo Budowlano Usługowe Birkbud.
Firma zaczęła właśnie budować apartamentowiec przy al. Jana Pawła II, tuż przy Pomniku Obrońców Białegostoku. W zeszłym roku inwestor miał problem z uzyskaniem pozwolenia na budowę, bo planowany przez niego blok mógłby przysłonić widok na kościół pw. Zmartwychwstania Pańskiego. Kiedy już – po zmianie projektu – udało mu się uzyskać od miasta wszystkie potrzebne pozwolenia okazało się , że urzędnicy dalej nie dają mu spokoju. Tym razem chodzi o zawiłe sprawy własnościowe.
– Według wpisów do ksiąg wieczystych teren należy do gminy. Inwestor występując do miasta o pozwolenie na budowę, poświadczył więc nieprawdę – mówi Anna Janczyło-Morzy z departamentu skarbu w białostockim magistracie.
Działka, o której mowa ma długą historię. W 1961 roku władze komunistyczne wywłaszczyły jej właściciela i zabrały mu ziemię. W 1991 roku została ona skomunalizowana i przeszła w ręce gminy. Spadkobiercy dawnego właściciela postanowili walczyć o swoje i uzyskali unieważnienie decyzji z 1961 roku. Logiczne więc, że stali się tym samym właścicielami działki. Okazuje się, że nie do końca.
– Powinni jeszcze postarać się o unieważnienie decyzji z 1991 roku. Nie zrobili tego, więc działka należy formalnie do gminy – twierdzi Anna Janczyło-Morzy.
Innego zdania jest jednak minister spraw wewnętrznych i administracji, bo sprawa była rozpatrywana również przez niego. – Nieruchomość nigdy nie przeszła na własność Skarbu Państwa, a w dniu komunalizacji pozostawała własnością osób fizycznych (następców prawnych dawnego właściciela) – czytamy w jednym z pism z ministerstwa.
– Te rozstrzygnięcie nie wystarczy jednak miejskim urzędnikom i dalej szukają dziury w całym – oburza się Andrzej Biruk.
Anna Janczyło-Morzy podkreśla, że trzeba poczekać na rozstrzygnięcie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, bo miasto złożyło tam odwołanie od decyzji ministra.
– Wtedy wszystko się wyjaśni. Naszą intencją nie jest zabranie inwestorowi działki, lecz wyjaśnienie różnego rodzaju błędów formalnych, z którymi mamy tu do czynienia – mówi Anna Janczyło-Morzy.
Rodzi się więc pytanie: dlaczego – skoro chodzi tylko o porządek w papierach – urzędnicy ciągają inwestora po sądach, zamiast np. do niego zadzwonić i poprosić o poprawienie dokumentacji?
– Musimy dbać o to, by wszystkie decyzje były wydawane zgodne z prawem – kwituje Anna Janczyło-Morzy.
Andrzej Biruk nie ukrywa swego zażenowania. – Urzędnicy chcą się pewnie przed kimś wykazać. Dlatego robią to, co robią. Kiedy spytałem dlaczego nie czepiają się działki, na której buduję blok, powiedzieli, że zapomnieli. A przecież ma ona taką samą sytuację prawną, jak ta gdzie ma powstać parking i która należy rzekomo do gminy. Aż ręce opadają – mówi Andrzej Biruk.
Choć inwestor liczy na to, że sąd rozstrzygnie sprawę na jego korzyść, nie jest powiedziane, że działka nie przejdzie jednak w ręce gminy. Wtedy dojdzie do jeszcze bardziej kuriozalnej sytuacji. Dążąc do zbudowania parkingu, inwestor będzie więc musiał wykupić ziemię od miasta, a wieloletnim właścicielom działki nikt nie da nawet złotówki.
Koniec hotelu Marriott w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?