Na turkucia podjadka, nicienie i larwy chrząszcza, czyli szkodniki żerujące w glebie, preparatów zwalczających w sklepach ogrodniczych już nie dostaniemy. To za sprawą nowej ustawy o środkach ochrony roślin, która została w kwietniu tego roku podpisana przez prezydenta, a wejdzie w życie w 2015 roku.
Dostosowanie polskiego prawa do przepisów unijnych
– Środki ochrony roślin zostaną podzielone na używane przez hobbystów, w których stosowane są łagodniejsze substancje aktywne oraz na rolnicze, przy kupnie których trzeba udokumentować posiadanie prawa do takich zakupów, a obrót nimi jest skrupulatnie określony i ewidencjonowany – wyjaśnia Maciej Krysta ze Centrum Ogrodniczego "Zielono mi" z Opola. – Chodzi o to, żebyśmy nie skażali ziemi silnymi środkami, nie posiadając wiedzy o ich działaniu.
Warto przeczytać: Ekologiczna uprawa pomidorów
– Należy stosować wyłącznie środki ochrony roślin dopuszczone do obrotu oraz zgodnie z etykietą/instrukcją stosowania, ściśle z podanymi w niej zaleceniami, oraz w taki sposób, aby nie dopuścić do zagrożenia zdrowia człowieka, zwierząt lub środowiska – informują przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Gorzowie Wielkopolskim.
Zgodnie z nowym prawem preparaty dostępne na rynku mogą być stosowane tylko na szkodniki lub choroby opisane na ulotkach. Część z nich zniknęło z półek sklepowych z powodu wygaśnięcia rejestracji (zwykle jest ona udzielana na 10 lat), np. Bravo 500 SC czy Dithane , stosowane dotychczas na zarazę ziemniaczaną atakującą pomidory.
Z kolei inne preparaty zmieniły przeznaczenie. Ci, którzy dziś szukaliby grzybobójczego Siarkolu stosowanego na winorośle zaatakowane przez mączniaka prawdziwego, nie znajdą na ulotce takiego zastosowania. Zgodnie z nową rejestracją to obecnie środek chroniący chmiel, a nie winorośl.
– Żeby znaleźć odpowiednie preparaty na konkretne choroby roślin, nie trzeba wertować książek czy przepisów, wystarczy zapytać fachowców w dobrych sklepach ogrodniczych, posiadających stosowne uprawnienia do ich sprzedaży – uspokaja Maciej Krysta.
Jego zdaniem jest też pozytywna strona zmiany przepisów dotyczącej środków ochrony roślin. Zgodnie z unijnym prawem obowiązuje obecnie strefowa rejestracja środków ochrony roślin. Unia Europejska została podzielona dla celów rejestracji na trzy strefy:
- krajów Morza Bałtyckiego,
- krajów Morza Śródziemnego,
- centralną.
Polska znalazła się w strefie centralnej razem z Austrią, Belgią, Czechami, Holandią, Irlandią, Luksemburgiem, Niemcami, Rumunią, Słowacją, Słowenią, Węgrami i Wielką Brytanią. Oznacza to, że jeśli w tych krajach producent uzyska rejestrację jakiegoś środka ochrony roślin, to będzie go można w takim samym zakresie stosować w Polsce, co dotychczas było niemożliwe.
Zobacz również: Szkodniki w ogrodzie. Jak z nimi walczyć
Eksperci widzą w tym także zagrożenie z powodu wielkość tej strefy i dużych różnic klimatycznych pomiędzy poszczególnymi państwami (np. między Rumunią a Polską, czy Polską a Irlandią), które skutkują tym, że w różnych krajach potrzebne są inne dawki środków dla zwalczenia organizmów szkodliwych. Na przykład w celu zwalczenia tych samych chwastów w Polsce czy na Węgrzech potrzebne są często wyższe dawki herbicydów niż dla ich zwalczenia w Wielkiej Brytanii czy Irlandii.
Obecnie z powodu obfitych opadów deszczów w przydomowych ogrodach największy problem możemy mieć z atakującymi rośliny grzybami.
– Najwięcej klientów pyta teraz o opryski, dzięki którym mogliby usunąć mszyce z róż, zarazę ziemniaczaną i przędziorki z pomidorów czy mączniaki z ogórków – wylicza Maciej Krysta.
Przypomina on, że przy wyborze środków ochrony roślin należy uwzględnić etap rozwoju roślin uprawnych np: moment siewu, intensywnego wzrostu, kwitnienia, owocowania, okresu bezlistnego.
Środki systemiczne (rozprowadzane przez soki rośliny w jej wnętrzu i zabezpieczające roślinę od środka) wymagają dłuższego okresu karencji niż środki kontaktowe (zabezpieczają roślinę od zewnątrz).
Środki interwencyjne (które używa się po zauważeniu wystąpienia szkodnika lub choroby) działają w odmienny sposób niż środki zapobiegawcze (stosowane prewencyjnie ).
– Trzeba też pamiętać, że nie każde żółknięcie rośliny, czy usychanie wiąże się z chorobą. Może też oznaczać brak minerałów czy innych odpowiednich warunków do wzrastania – dodaje Maciej Krysta.
Polecamy: Nawożenie roślin nawozami płynnymi
Coraz większym uznaniem cieszą się preparaty ekologiczne, tworzone na bazie olejku z drzewa herbacianego, wyciągu z grejpfruta, czosnku czy oleju parafinowego, chroniące np. pomidory przed zarazą ziemniaczaną. Po ich zastosowaniu nie ma żadnej karencji.
