W budynku w Rybitwach (gmina Pakość) mieszka pięć rodzin, w tym czworo dzieci i 84-letnia kobieta. Od tygodnia nie mają bieżącej wody. Zaopatrują się w nią kilkadziesiąt metrów od domu. PUG zainstalował tam dla nich specjalny kranik.
- Żebyśmy w XXI wieku musieli z wiadrami biegać po wodę? Szok - wyznaje Gabriela Urbańska, a Beata Gust dodaje: - Nawet dzieci porządnie nie mogę wykąpać. Wkrótce trzeba będzie zacząć palić w piecu. A czym napełnimy kaloryfery?
Mieszkańcy są już zmęczeni ciągłym bieganiem z wiadrami. Z powodu braku wody, zaczynają się pojawiać problemy z kanalizacją wewnątrz budynku.
Pan W., właściciel nieruchomości, nie ma sobie nic do zarzucenia. Przekonuje, że do awarii doszło na terenie posesji jego sąsiada. - Ja nie dam na to ani złotówki. To jest odcinek PUG-u, więc dlaczego ja mam za to płacić? - pyta.
Dyrektor PUG-u Maciej Wojtysiak zna odpowiedź na to pytanie. Wskazuje punkt w umowie, jaką 10 lat temu pan W. podpisał z PUG-iem. Wynika z niego, że za naprawę przyłącza wodociągowego odpowiada odbiorca. Tymczasem właściciel w tej samej umowie wskazuje inny punkt, z którego wynika, że odpowiada tylko za część przyłącza do granicy swojej nieruchomości.
Sprawę jeszcze bardziej komplikuje fakt, że przyłącze do budynku ma kilkadziesiąt metrów i w części przebiega pod posesją sąsiada. Na dodatek nie ma jej na żadnych mapach geodezyjnych. Przyłącze wykonano kilkadziesiąt lat temu, gdy na tym terenie „królowały" SKR-y.
Maciej Wojtysiak przekonuje, że próbował porozumieć się z właścicielem. Aby sprawę raz na zawsze załatwić, proponował położenie nowego przyłącza, z ominięciem działki sąsiada. Twierdzi, że chciał, aby kosztami tej operacji obarczyć nie tylko pana W., ale i PUG. Właściciel na to jednak się nie zgodził.
W czwartek (13 września) Maciej Wojtysiak spotkał się z mieszkańcami. Zaoferował im pomoc prawną. Wkrótce do właściciela domu wyśle pismo, w którym poinformuje go, że to pan W. jest odpowiedzialny za naprawę przyłącza. Jeśli to nie poskutkuje, PUG gotowy jest wykonać je na koszt lokatorów. Dyrektor proponuje nawet odroczenie płatności aż do rozstrzygnięcia prawnego tej sytuacji. Sugeruje, że mieszkańcy zwrotu kosztów mogliby się domagać od właściciela. Zapewnia jednak, że raz jeszcze gotów jest się spotkać z panem W. i porozumieć w tej sprawie.
Tymczasem pan W. przekonuje, że całego przyłącza nie trzeba wymieniać. Zapewnia, że rury na terenie jego działki są sprawne. Nie wie więc, za co miałby płacić. Zapewnia nas jednak, że chętnie odwiedzi PUG, by osobiście przedstawić swoje stanowisko.
Do sprawy wrócimy.
Jak zbudować dom i się nie rozwieść? Zobacz 3 sposoby NA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?