Od października pomiędzy Spółdzielnią Mieszkaniową (dawna spółdzielnia ZWM) a Energetyką Cieplną Opolszczyzny zaczęła obowiązywać zmieniona umowa na dostawy ciepła.
Zmiana polega na tym, że spółdzielnia ograniczyła o około 20 procent tzw. moc zamówioną.
Spółdzielcy dotąd musieli płacić za zamówioną ilość ciepła, nawet jeśli w całości jej nie wykorzystywali. Dlatego dostawy ciepła zostaną zmniejszone już tej zimy.
- Obliczenia, którymi dysponujemy, zakładają, że rocznie pozwoli to na oszczędności na poziomie 1,3 miliona złotych - przekonuje Regina Kamińska, przewodnicząca rady nadzorczej. - W tym roku nasi mieszkańcy nie odczują tego w rachunkach, ale w przyszłym powinny być one mniejsze już w widocznym stopniu.
Zmiana umowy z ECO to inicjatywa rady nadzorczej największej spółdzielni mieszkaniowej w mieście, która dziś zarządza ponad 8,5 tysiąca mieszkań.
Temat pojawił się nieco przypadkowo, gdy spółdzielnia zaczęła przygotowywać się do przebudowy sieci ciepłowniczej, co też ma w przyszłości przynieść oszczędności.
Wprawdzie wielomilionowa i bardzo trudna inwestycja jeszcze się nie rozpoczęła (wciąż trwają ustalenia co do formuły, w jaki sposób zostanie przeprowadzona), ale spółdzielnia zleciła ekspertyzę, z której wynikało, że można zmniejszyć dostawę ciepła o ponad 20 procent.
Co ważne, nie spowoduje to niedogrzania mieszkań, bo w ostatnich latach spółdzielnia intensywnie ocieplała budynki, unowocześniano też instalacje ciepłownicze wewnątrz bloków, co również skutkuje zmniejszonym zapotrzebowaniem na ciepło.
Ale z wynikami ekspertyzy nie do końca zgadzał się zarząd spółdzielni.
Naukowcy z Wrocławia przygotowali więc dodatkowe opracowanie i ono z kolei aż takie optymistyczne - co do zmniejszenia dostaw ciepła do mieszkań - nie było. Co więcej, swoje wyliczenia przedstawiła także ECO.
Z nich również wynikało, że tzw. mocy zamówionej nie należy zmniejszać, tym bardziej że według ustaleń dostawcy, jeśli do tego dojdzie, zimą spółdzielni może zabraknąć ciepła do ogrzania mieszkań.
Co ciekawe, sprawą na wniosek jednego z mieszkańców zajęła się nawet... prokuratura.
Śledczy sprawdzali, czy zarząd spółdzielni nie spowodował szkody o dużej wartości, nie zmieniając wcześniej umowy o ilości dostarczanego ciepła. Niedawno śledztwo zostało jednak umorzone.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia. Zawsze działałem i działam w interesie spółdzielców, a tak duże obniżanie tzw. mocy zamówionej uważam za ryzykowne - mówi Adam Jaroch, prezes spółdzielni.
Innego zdania jest jednak nadal rada nadzorcza spółdzielni, której członkowie przypominają, że dostawy ciepła można zwiększyć, jeśli będzie taka potrzeba.
