Choć nowa ustawa „śmieciowa" miała w swoim zamierzeniu sprawić, że w miastach, na wsiach oraz w lasach będzie czyściej, to okazuje się, że jest z nią na razie więcej zamieszania i problemów.W naszej redakcji niemal codziennie otrzymujemy telefony od zdenerwowanych ludzi, którzy opowiadają nam o problemach związanych z obowiązywaniem nowego prawa.
I o ile wcześniejsze zgłoszenia dotyczyły np. braku pojemników czy worków, o tyle te ostatnie są już o wiele bardziej niepokojące...
- To, co wyprawia się obecnie przy kontenerach z odpadami biodegradowalnymi, woła o pomstę do nieba! - opowiadał nam m.in. mieszkaniec Kożuchowa. Jak opisywał, u niego w mieście wywóz odpadów „bio" ostatnio miał miejsce 1 sierpnia, a na następny musi czekać do końca miesiąca. - I co?! To wszystko ma się tak „kisić" przez cały miesiąc w upale?! Po tygodniu smród jest nie do wytrzymania i już teraz mało brakuje, aby zalęgły się tutaj szczury. Jak tak dalej pójdzie, to naprawdę grozi to epidemią - alarmował zdenerwowany.
- Miało być lepiej, a wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej niż przed wprowadzeniem tej całej ustawy - dodawał także pan Grzegorz Nowej Soli. - Naprawdę nie wiem, czym kierowano się podczas ustalania harmonogramu wywozu śmieci biodegradowalnych - mówił, opisując jednocześnie brud przy śmietnikach pod jego blokiem.
- Zdaję sobie sprawę, że spora w tym wina ludzi, bo widzę, że wrzucają do pojemników co popadnie - w pojemnikach na „bio" widziałem m.in. kartony z resztkami soków, które się potem wylewały na ziemię, wandale też przewracali kubły, przez co smród tych wszystkich resztek jest naprawdę nie do wytrzymania - opisywał.
Niepokojące głosy otrzymaliśmy również od mieszkańców os. XXX-lecia i Konstytucji 3 Maja w Nowej Soli.
- Wywóz odpadów „bio" odbywa się w fatalnych warunkach! Część z pojemników jest zresztą dziurawa, a podczas wysypywania ich zawartości do „śmieciarki", płyny, które wytworzyły się z nieczystości, lądują na chodniku - opisywał Czytelnik, który zadzwonił wczoraj do naszej redakcji. On także dodawał, że pozostawienie tego w ten sposób grozi w szybkim czasie przybyciem szczurów, a nawet epidemią. - Trzeba coś z tym zrobić! - mówił zdenerwowany.
Niepokojące głosy naszych Czytelników postanowiłem zgłosić bezpośrednio w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Nowej Soli. Dyrektor placówki, Józefa Meissner zareagowała natychmiast.
- Oczywiście, że skontrolujemy podane przez Czytelników miejsca, wyślę tam niezwłocznie kogoś, aby ocenił sytuację - mówiła nam wczoraj. Jak dodawała, mój telefon był jednak pierwszy w tej sprawie. - Nikt wcześniej nie zgłaszał nam podobnych problemów. Jeśli jednak ktoś zauważy takie niepokojące obrazki, może w każdej chwili się do nas zgłosić, nawet anonimowo - podkreśla dyrektor.
W razie potwierdzenia nieprawidłowości przez sanepid, placówka ta natychmiast skontaktuje się ze Związkiem Międzygminnym „Eko-Przyszłość". I być może nie obędzie się bez sankcji...