Nadpobudliwe dziecko? Odpowiednio urządzony pokój pozwoli rozładować energię

Krzysztof Pietras, Joanna Turakiewicz
Wideo
od 16 lat
Paweł Zawitkowski, fizjoterapeuta i autor serii publikacji oraz programów „Mamo, tato co ty na to" opowiedział nam, jak urządzić plac zabaw w domu i mieszkaniu, czyli znaleźć trochę przestrzeni na fikołki i zdrowe dokazywanie.

– Regiodom.pl: Zacznijmy od podstaw: ile ruchu dziennie minimum potrzebuje dzieciak?
Paweł Zawitkowski: Jakieś 10 razy więcej niż mu dajemy. Takiego totalnego „wyprucia się", intensywnego biegania, skakania choćby po parku, lesie, placu zabaw to co najmniej 3-4 godziny. Jeśli mówimy o przedszkolaku, to mam na myśli czas spędzony poza przedszkolem.

– Jakie mogą być konsekwencje spędzania całych dni na kanapie lub przed komputerem?

– Cały szereg: nadreaktywność, nadruchliwość. Dziecko „nie wybiegane" to tzw. „trudne dziecko": ciągle walczące, zmęczone, z bólami głowy, dziecko mające ciągle o wszystko pretensje, źle śpiące, nieuważne, roztrzepane, niesubordynowane, trudne w kontaktach z nami i otoczeniem, maruda. Konsekwencji jest więcej, jak choćby problemy z uczeniem się, czy relacjami z otoczeniem. Na pewno też jest to dziecko niedotlenione, z nieco gorszą gospodarką hormonalną, słabszym układem kostno-stawowym, mięśniowym, immunologicznym.

Zobacz w filmie z serii "Mamo, tato co ty na to", jak zapobiegać wadom postawy u dzieci. Pamiętajmy, że aparat ruchu kształtuje się w ruchu!

– Czego więc trzeba dzieciakom do tego, by w zdrowy sposób się wyszaleć? Zacznijmy od przydomowego placu zabaw: piaskownica, huśtawka i domek do zabawy nie wystarczą?

– Absolutnie nie. Tam powinny być drabinki sznurkowe, drabinki drewniane lub metalowe, ścianka do wspinaczki, różnego rodzaju przeszkody i sprzęty takie jak równoważnia. Świetnym i banalnie prostym sprzętem jest lina zawieszona choćby na drzewie, na której dziecko może się huśtać, po której może się wspinać, wysilać mięśnie. I nieważne, że może nabić sobie guza. Izolując dzieci od różnych doświadczeń nie chronimy ich, tylko je narażamy. Bo od tego jest dzieciństwo, by mieć siniaki.

– Trampolina...

– To absolutna podstawa. Kształtuje mięśnie, mechanizmy ruchu i postawy, dynamiczną stabilizację stawów stóp, kolan, biodrowych, pozwala rozładować nadmiar energii. Wbrew pozorom skakanie na trampolinie nie jest wcale takie proste. Poprawia koordynację, kształtuje zmysł równowagi. Obowiązkowo każde dziecko powinno ją mieć i... używać codziennie.

– A w domu? Tu też powinniśmy mieć kącik do szaleństw? Choć chyba trudno będzie urządzić taką przestrzeń w niewielkim mieszkaniu. Trampolina na pewno się nie zmieści.

– Oczywiście, że się zmieści! Tyle, że mniejsza. Do sufitu montujemy hak, właściwie kilka haków, ale na trampolinę wystarczy jeden. Do haka mocujemy mocną szeroką gumę do pilatesu, jaką dostać można w każdym sklepie z akcesoriami sportowymi. Pod nią trampolina, a nawet i bez niej skakanie stanie się frajdą. Dzięki takiej gumie, dziecku będzie trudniej spaść z trampoliny. Młodszemu dziecku można dać dwie gumy, by miało lepsze podparcie, mogło mocniej chwycić – do jednej ręki jedna guma, do drugiej druga. I już można skakać i szaleć. A przy okazji równomiernie rozwija się mięśnie i maluch będzie miał w efekcie taką klatę i taki kaloryferek na brzuchu, o jakim marzy każdy ojciec dla swojego syna. (śmiech)

– Albo i dla siebie...

– Albo dla siebie. Polecam trampolinę również dorosłym.

– Czy na pewno taki hak wytrzyma obciążenie skaczącego dziecka, może lepiej zamontować dwa?

– Haki znoszą bardzo duże dynamiczne obciążenie. Ale owszem, można..., nawet trzeba zamontować haków więcej. Można je wykorzystać na stworzenie domowego parku linowego: wieszamy drabinkę sznurową, z której przejdzie się na linę, do tego siatkę, a może i platformę zawieszoną na czterech linach. Jeśli rodzic zawiesi dziecku w pokoju taki zestaw, w którym znajdzie się jedna albo dwie drabinki sznurowe, siatka, lina i platforma, to dla mnie jest gość. To jest człowiek, który naprawdę wie o co chodzi dziecku i o co chodzi w dbaniu o jego dobrostan i zdrowie.

– Taka instalacja wbrew pozorom nie wymaga zbyt dużej przestrzeni.

– Dokładnie. Haki są w suficie, a cały osprzęt można zdjąć i schować za szafę, do szafy na czas wizyty teściowej... I nie ma co się bać, że się zniszczy sufit, bo nic się nie zniszczy. A dziecko ma dodatkowy challenge, kiedy inne dzieciaki zorientują się jak fajnie do niego jest przyjść i wyszaleć się za wszystkie czasy. Ja jako fizjoterapeuta miałbym o wiele mniej roboty, gdyby takie podejście było w co drugiej rodzinie, bo to jest pierwsza podstawowa forma profilaktyki wad postawy, ale też zaburzeń wszelakich wieku przedszkolnego i szkolnego związanych z koncentracją uwagi, socjalizacją w każdym wymiarze, organizacją pracy. Wpływa na sto tysięcy parametrów rozwojowych i codziennych form funkcjonowania dziecka, łącznie z regulacją snu i czuwania, aktywności i odpoczynku, organizacji pracy, jej precyzji, efektywności, zmęczenia. Na dodatek jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której warto wspomnieć, czyli postulat, by zaufać nieco własnemu dziecku jeśli chodzi o obciążenia. Zazwyczaj mówimy albo „przestań skakać" albo „zacznij wreszcie skakać". A dziecko od tego właśnie jest, by skakać. I nabijać sobie guzy, czy siniaki, w takim wymiarze, jaki mu się podoba i jaki samo wytrzyma.

– Krótko mówiąc, jeśli chcemy mieć w domu tzw. „grzeczne", czyli skoncentrowane dziecko, z którym można się porozumieć najpierw musimy mu stworzyć warunki, by mogło się wyszaleć.

– Dokładnie tak.

– Zastanawiałem się nad zamontowaniem w dziecięcym pokoju drabinki gimnastycznej.

– Strata miejsca. Taka drabinka daje niewiele możliwości. Jeśli już mamy na ścianie kawałek wolnej przestrzeni, to lepiej jest urządzić tam niewielką ściankę wspinaczkową, mocując specjalne elementy albo choćby zwykłe drewienka. Ścianka to świetna sprawa. Wspaniale kształtuje organizację i planowanie ruchu, współpracę i koordynację pracy całego ciała, poprawia cechy i efektywność pracy mięśni i całego aparatu ruchu.
Zresztą, te rzeczy, o których opowiadam, to jest nie tylko zdrowie, radość i przygoda, ale też profilaktyka, a dla mnie gdy prowadzę dziecko z zaburzeniami aparatu ruchu, czy z zakresu psychomotoryki, większość z nich to obowiązkowy element terapii. Wiem, że niektórzy mogą się śmiać: gdzie ściana wspinaczkowa, a gdzie terapia, ale to jest wspaniała praca diagonalna całego ciała, dzięki której być może terapeuta już nie będzie potrzebny.

– Co jeszcze się przyda? Duże piłki do siedzenia i skakania to dobry pomysł?

– To obowiązkowy pomysł. W ogóle z pokojów dziecięcych powyrzucałbym wszystkie krzesła

– To na czym dziecko ma siedzieć?

– Na piłce właśnie. A kiedy dziecko jest na nią jeszcze za małe, to mamy do dyspozycji choćby takie dmuchane zwierzaki – skoczki. Na takim zwierzaku można siedzieć, skakać. Zwierzak ma uszy, których można się przytrzymać, a jeśli usiądziemy tyłem do głowy, można ją potraktować jako oparcie. I przede wszystkim mamy dla dziecka ruchliwe, dynamiczne „siedzisko", które sprawia, że jego mięśnie jednocześnie pracują i odpoczywają. Dziecko kształtuje fantastycznie reakcje równoważne, czucie i świadomość własnego ciała i podłoża, do tego fantastyczną koordynację mięśniowo-nerwową, a także świadomość ruchu. Dzięki temu ma coraz większą precyzję ruchu całego ciała, w tym dłoni, a dzięki temu poprawia choćby kaligrafię. I tak dalej i tak dalej. To samo dotyczy piłki. Są badania, które potwierdzają, że siedzenie na piłce zwiększa efektywność pracy o ok. 20% i zmniejsza zmęczenie w wyniku długotrwałej pracy przy biurku, komputerze. Wszystkie książki i teksty pisałem siedząc na piłce. Siedzenie na piłce jest formą profilaktyki bólów kręgosłupa i głowy oraz wad postawy.
Na krzesełku też można usiąść, ale chodzi o to, by podstawową formą siedziska było coś elastycznego i dynamicznego. Bo dziecko jest tworem dynamicznym i jego ciało nie znosi bezruchu. W bezruchu uruchamiają się i utrwalają wszystkie mechanizmy, prowadzące do wad postawy.

– Czyli odrabianie lekcji na piłce?

– Przede wszystkim odrabianie lekcji na piłce, podobnie jak oglądanie, telewizora, czy słuchanie bajek, jedzenie deserku, a czemu nie wszystkich posiłków...? Jeśli chodzi o lekcje, to koniecznie jest dla dziecka biurko o regulowanej wysokości.

– A worki sako, wypełnione granulatem, wygodne...

– Kosz-mar-ne doświadczenie dla układu ciała, szczególności kręgosłupa. Każdy człowiek lubi się zapaść w taki worek i jak misiu sobie zalec. Stąd tak bardzo nam się podobają... Tylko jak już tak zalegniemy, to nasze ciało przestaje pracować, układamy się w nawykowych pozycjach, nie zdając sobie sprawy, że utrwalanie takich nawyków prowadzi w prosty sposób do rozwoju wad postawy. W gipsie wiotczeją i nikną nam mięśnie, ogranicza się zakres ruchu w stawach. Po pierwsze z takiego worka trudno jest nam w ogóle wstać, a po drugie... no cóż, w sposób wręcz doskonały utrwalają się wszelkie nieprawidłowe mechanizmy postawy. Dla ciał to koszmar, dla „lenia" który jest w każdym z nas – cudowna sprawa.

– Co jeszcze powinno mieć dziecko w pokoju?

– Każde, absolutnie każde dziecko w Polsce powinno mieć miejsce na zabawę w hula-hop, grę w gumę, czy starą dobrą grę w klasy. I przyjazną, bezpieczną przestrzeń wokół siebie, łącznie z nieśliską podłogą. A jeśli już mamy w domu ten kawałek śliskiej podłogi, to załóżmy dziecku specjalne skarpety, w ostateczności jakieś trampki, żeby się nie ślizgało. Warto zapamiętać tę złotą maksymę, że najlepszym obuwiem domowym dla dzieciaka (nawet w żłobku, czy przedszkolu) jest jego własna bosa stopa. 

Przeczytaj poradnik: Wybieramy łóżko dla dziecka

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na regiodom.pl RegioDom