Czy wiecie, że w Kolonii i Manchesterze deszcz pada przez 150 dni w roku, w Kopenhadze i Sankt Petersburgu - około 180, a w Hilo i Bergen - 280 dni w roku. Najbardziej deszczowymi miastami na świecie są Czerapuńdżi w Indiach i Lloro w Kolumbii. Z nieba leje prawie codziennie, a w ciągu roku spada odpowiednio 11 000 i 13 300 mm opadów (dla porównania: w Moskwie - 708 mm, w Petersburgu - 660 mm, w Warszawie – 501 mm). I zawsze tak było - nawet na długo przed pojawieniem się tych miast na mapie świata.
Woda przeciekała przez zniszczone dachy, przenikała przez ściany i pęknięcia, stopniowo niszcząc mieszkania i domy. Aby jakoś chronić swoje nieruchomości przed opadami, od niepamiętnych czasów ludzie wymyślali różne sposoby. Używali do tego drewna, kory i gliny. Mieszkańcy starożytnej wioski Arkaim (20-16 wieków p.n.e.) używali piasku rzecznego do izolacji dachów. Rolowali mokrą mieszankę, która po wyschnięciu stawała się mocna i odporna na wilgoć podobnie jak beton. Zielone dachy wykonane z naturalnych materiałów były popularne w krajach skandynawskich.
Niektórzy uważają małą deskę, która została przybita gwoździami pod niewielkim nachyleniem nad drzwiami wejściowymi za przodka nowoczesnych systemów odwadniających. Woda spływała nią na bok i chroniła drzwi przed opadami atmosferycznymi. W starożytnych Chinach swobodny przepływ wody we właściwym kierunku zapewniał dach. Jego brzegi wykonano w formie rynny. W niewielkiej odległości od narożnika konstrukcji wykonano specjalne odpływy dla płynącej wody, co umożliwiło ochronę ścian.